Z Marzeną Korzonek, wokalistką, autorką tekstów, kompozytorką, zwyciężczynią Finału Szansy na sukces i Konkursu Debiuty na Festiwalu w Opolu rozmawia Przemek Kokot (Wyspa.fm)
Marzena Korzonek: W którymś momencie tego czasu miałam taką myśl, że muzyka to już tylko wspomnienie i że nie uda mi się jej pokazać światu na krążku. Okazało się jednak, że nie można tego w sobie uciszyć. Miałam styczność ze sceną, ale śpiewałam tylko covery, uświetniałam eventy i powoli, powoli czułam, że tak bardzo mi czegoś brakuje. Bezpośredni kop przyszedł od Eli Biskup, kiedyś mojej nauczycielki, dziś przyjaciółki. Poza tym stworzenie i wydanie płyty to bardzo ciężka praca, twórczy, ale też wymagający organizacyjnie proces, trzeba naprawdę mieć pomysł, wiedzieć, jaka płyta ma powstać. Nie interesowała mnie składanka różnych singli, różnych autorów.
Długo, ale mam nadzieję skutecznie dojrzewałam jako artystka, jako człowiek, jako kobieta. Po części przerwa ta była związana z macierzyństwem, ale okazało się, że ten czas był niezbędny, abym sobie to wszystko poukładała, żebym dojrzała do tworzenia i do dużego udziały w powstawanie płyty pod każdym względem. Powstawanie płyty na każdym etapie jest bardzo angażujące i zabiera wiele czasu, musiałam czuć, że dam radę. Z jednej strony to długi czas, ale tworzenie wymyka się chyba takim ramom i mam nadzieję, że dla wielu odbiorców i słuchaczy nie ma to kompletnie żadnego znaczenia. Szansę na zmiany w naszym życiu tak naprawdę pojawiają się każdego dnia.
Oczywiście, że bardzo mi pomogły, ale też niczego nie zagwarantowały i nie dały na tacy. Z każdym z tych sukcesów była związana telewizyjna promocja, rozpoznawalność, czyli coś też bardzo ważnego, przestałam być zupełnie anonimowa w branży. Ale kiedy gasną światła, każdy artysta musi sam wiedzieć, co chce stworzyć i do tego dążyć. Z perspektywy czasu wtedy tego nie wiedziałam, byłam też naiwna, że deklaracje o promocji debiutanta staną się faktem. Zaczęłam koncertować, eksperymentować, pracować nad materiałem. Każdy laureat talent shows pewnie inaczej sobie z tym radzi i różnie startuje. Ja dziś szczerze przyznaję, że wtedy nie byłam na to gotowa i na tyle dojrzała, żeby stworzyć to, co stworzyłam dzisiaj.
Płyta tylko w części powstała w moim studiu, ale to prawda, że jestem producentem płyty i jej współproducentem muzycznym, co oznacza, że czuwałam nad każdym etapem i szczegółem jej powstawania. Dzięki wsparciu Radia Opole i nagrodzie, którą kiedyś otrzymałam od rozgłośni mogłam dokonać cześci nagrań w Studiu M Radia Opole, ale duża część materiału została nagrana w studiach w Krakowie: Studiu Music Artic oraz w Studiu Nieustraszeni Łowcy Dźwięków. Jeżeli w kwestii działalności wydawniczej pytasz o marzenia, to tak chciałabym, na razie jednak promocja mojej płyty to sporo pracy i wyzwań, więc być może rzeczywistość zweryfikuje moje plany.
Prace nad płytą rozpoczęły się od komponowania piosenek z producentem muzycznym płyty Adamem Drzewieckim, to on uświadomił mi, że mam w sobie melodie, tylko mam pozwolić im wypłynąć. Adam jest młodym zdolnym muzykiem i aranżerem, absolwentem Wydziału Jazzu Akademii Muzycznej w Katowicach. Potrzebowałam świeżości i nowoczesności w mojej muzyce, ale też zrozumienia dla mojej wrażliwości i tego, że jednak założyłam, że płyta ma być w dużej mierze żywa, tylko wspierana elektroniką, brzmiąca naturalnie, nie udziwniona, szlachetna. Dla Adama moja płyta pod tym względem również była wyzwaniem i też od niego wymagała dojrzałości. Wzajemnie dużo sobie daliśmy.
Poza tym do nagrań płyty zaprosiłam wielu innych znakomitych polskich muzyków różnych pokoleń, m.in. Artura Malika (wieloletni perkusista Lombardu, współpraca m.in. z Anną Treter), Sławomira Bernego (współpraca z Grzegorzem Turnauem i orkiestrą Adama Sztaby), Alinę Radziwanowską (chórki Bajm), Michała Gasza (finalista „Szansy na sukces”, solista oratoriów Piotra Rubika) czy Józefa Michalika. Ich dokonania i rekomendacje mówią same za siebie. W tym miejscu nie mogę nie wspomnieć, że na płycie można usłyszeć również Tadeusza Nalepę na gitarze w unikatowym nagraniu „Modlitwy” w niepublikowanej nigdy wcześniej wersji, będącej rejestracją sesji nagraniowej z plejadą czołowych muzyków polskiej sceny oraz kwartetem smyczkowym, która miała miejsce w Studiu S4 Polskiego Radia w lipcu 2003 roku.
Niektóre teksty dotyczą w części moich przeżyć, ale dla wielu z nich inspiracją były doświadczenia ludzi wokół mnie, obserwacje, po prostu życie. Płyta nie jest tylko o miłości. To też płyta o ważnych tematach współczesnego człowieka: potrzebie bliskości, rozmowy, intymności, ale też o przemijaniu, pośpiechu, pogoni za sukcesem, walce o własne marzenia i przyjaźni.
Chyba nie słuchałeś płyty! Płyta absolutnie nie jest smutna. To fakt, lubię „smutne piosenki”, ale bardziej odnosi się to do tego, czego sama lubię słuchać, a nie płyty jaką nagrałam. Oczywiście jest kilka piosenek balladowych i myślę chwytających za serce, o czym świadczą relacje słuchaczy, ale większość osób podkreśla też, że płyta pozytywnie ich nastraja, że pomaga „ładować akumulatory”, że fajnie towarzyszy codzienności, np. w samochodzie, podczas spotkania z przyjaciółmi, wieczorem po męczącym dniu. Płyta ma wiele rytmicznych, pozytywnych kawałków i nawet utwór z niemalże kabaretowym tekstem z przymróżeniem oka:-)
Promocja, promocja i jeszcze raz promocja, niełatwe zadanie i wyzwanie, do tego bardzo angażujące czasowo. Powiem tylko tyle, nie chciałabym, aby to nie była moja jedyna płyta...
Chyba dosyć banalne, marzę o tym, żeby koncertować, żeby bezpośrednio spotykać się z ludźmi, oddawać im emocje i otrzymywać je od nich. To moje marzenie na 2013 rok.
To jeden z najlepszych polskich realizatorów dźwięku, ale też bardzo ciepły i wrażliwy człowiek. Tadeusza poznałam zaraz po Opolu, podczas sesji nagraniowej „Modlitwy” z Tadeuszem Nalepą. Bardzo szybko się polubiliśmy i okazało się, że nadajemy na tych samych falach. Przez cały ten czas, który minął mieliśmy ze sobą kontakt.
Myślę, że już zwątpił, że jeszcze wydam płytę, dlatego bardzo się ucieszył, że „33 1/2” powstała i powiedział mi wtedy, że muszę śpiewać, nagrywać płyty i że zmarnowałam czas, nie robiąc tego. Bardzo cenię sobie znajomość z nim, jego uwagi i pracę z nim. To był znakomity pomysł, że to on zamykał płytę. Wniósł do niej wiele przestrzeni.
Oprócz Adele, która rozkłada mnie na łopatki uwielbiam Josha Grobana, którego głos sprawia że mam ciary na plecach. Słucham też muzyki instrumentalnej: uwielbiam Tomasza Stańkę i Leszka Możdżera.
Bardzo lubię: Sade, Stinga, Evę Cassidy, Michaela Buble, Susan Boyle, Coldplay, jazzowe divy: Ellę Fitzgerald, Sarah Vaughan, a z polskich arystów Kayah, Annę Marię Jopek, Anię Dąbrowską, Monikę Brodkę, Piotra Cugowskiego, Edytę Geppert. Cenię twórczość Meli Koteluk i Kari Amirian, ich pomysł na siebie i konsekwentne promowanie swojej twórczości bez nachalnego udziału w mediach.