Bartek Deryło: „Muzyka jest miejscem, które daje mi coś, czego nic i nikt inny mi nie może dać”

Bartek Deryło: „Muzyka jest miejscem, które daje mi coś, czego nic i nikt inny mi nie może dać”

Ten pochodzący z Jelcza młody wokalista dał się poznać szerszej publiczności w 2019 roku, w X edycji talent show „The Voice Of Poland", gdzie dotarł do półfinału i zyskał wielkie uznanie jurorów, między innymi Kamila Bednarka i Margaret.

Duety z tymi gwiazdami możemy usłyszeć na jego debiutanckim albumie, „Latawce". Płyta, która ukazuje się 19 listopada 2021, jest muzycznym powrotem Bartka Deryło do lat dzieciństwa. Zapraszamy do lektury naszego wywiadu z Bartkiem Deryło!

* * *

Twój debiutancki album był długo wyczekiwany nie tylko przez fanów, ale, jak sądzę, także przez ciebie samego. Pierwotnie miał się ukazać w ubiegłym roku, ale plany wydawnicze pokrzyżowała pandemia...

To prawda. Ostatni rok był dla mnie czasem mierzenia się z materiałem, który tak długo na mnie czekał. Ale te piosenki przeszły próbę czasu, nawet jeśli ich premiera była tak mocno opóźniona. Jestem przeszczęśliwy, że w końcu ujrzą światło dzienne i trafią do ludzi.

Co oznacza dla ciebie tytuł płyty, „Latawce"?

Latawiec jest dla mnie symbolem dziecięcości. Dzieciństwo było bazą, na której oparłem historię, którą ta płyta opowiada. Jest ona powrotem do pierwszych emocji - pierwszych miłości i uczuciowych zawiłości, ale też innych doświadczeń, niekoniecznie związanych ze sprawami sercowymi, na przykład z muzyką. Powracam do historii pięknych, ale też tych mniej pięknych, bo i takie przeżywałem. Zatytułowałem album „Latawce", bo każdy z utworów na nim opowiada o jakiejś emocji, która była ulotna, ale w piosence staram się ją złapać. Tak właśnie podchodzę do mojej muzyki – jest przepełniona moimi emocjami.

Masz 23 lata. Czy to kwestia wieku, że powróciłeś pamięcią do młodych lat? Czy może chodziło o jakieś rozliczenie z przeszłością?

Rzeczywiście, w pewnym momencie uświadomiłem sobie, że czas nieubłaganie płynie. Ale nie wydaje mi się, że miałem potrzebę rozliczenia z przeszłością. Jestem wielkim szczęściarzem, bo moje dzieciństwo było dla mnie okresem bezpieczeństwa – raczej chciałem utrwalić swoje wspomnienia, bo w większości były piękne. Poza tym decyzja o powrocie do tamtych emocji wynikała też z tego, że to mój debiut – bardzo chciałem na nim zarysować swoją historię, przedstawić siebie słuchaczowi. Teksty na płytę napisałem samodzielnie, by oddać całą prawdę o sobie.

Wspomniałeś jednak, że na płycie powracasz też do chwil, które niekoniecznie były dobre. Co masz na myśli?

Chciałem jak najbardziej zagłębić się w swoje emocje, a gdy chce się opisać coś takiego, to czasem trzeba dotknąć miejsca, które troszeczkę boli - uznałem, że nie mogę inaczej, skoro chcę, by płyta była całością, wartą zaprezentowania słuchaczom. Utwór „Zima" opowiada o moim epizodzie depresyjnym. Jego napisanie rzeczywiście miało pewien aspekt terapeutyczny, ale gdy wracałem w tekście do tego momentu życia, kierowała mną raczej ciekawość niż konieczność przepracowania traum.

W „Zimie" zaśpiewała z tobą Margaret. Co twoim zdaniem przekonało ją do tego utworu?

Myślę, że Margaret doceniła to, że na pierwszym miejscu stawiam emocje. Kiedy jej wysłałem „Zimę" nie zastanawiałem się nad tym, co w niej zobaczy. Ale zobaczyła w tej piosence właśnie tę emocję, którą chciałem przekazać, utożsamiła się z nią i zgodziła się zaangażować w mój projekt. To dla mnie wielka sprawa, że taka artystka jak Margaret wniosła do mojej piosenki trochę swoich własnych emocji i doświadczeń.

Jak powstawały utwory na płytę?

Zawsze zaczyna się od tego, że albo sam, albo z Hubertem Radoszko, który jest współautorem sporej części albumu, zaczynam wymyślać bazę harmoniczną, bazę akordów. Później układam melodię, a gdy całość muzyki jest gotowa, dopiero wtedy zaczynam pisać teksty. Dla mnie są one integralną częścią muzyki. Unikam sytuacji, w których muzykę piszę do gotowego tekstu, bo w trakcie powstawania muzyki uwalniają się emocje, które decydują o tym, czego będzie dotyczyć tekst. Nie potrafię napisać tekstu, który nie byłby emocjonalny i który nie rezonowałby z moją osobowością.

Album brzmi dość melancholijnie, nostalgicznie, także w sferze dźwięków. To było twoje założenie?

Użyłeś odpowiednich słów, bo jedno wiem na pewno - ta płyta nie jest smutna. To zabrzmi może patetycznie, może abstrakcyjnie, ale muzyka jest dla mnie podstawowym bodźcem, który przysparza mi radości w życiu. Muzyka jest miejscem, które daje mi coś, czego nic i nikt inny mi nie może dać – mogę się w niej całkowicie zanurzyć. A że ta płyta jest nostalgiczna - to tak, z tym się zgodzę. Nostalgia mocno przez te piosenki przemawia. Ale muzyczny kształt tych piosenek wynika z moich różnorodnych inspiracji, które zbierałem przez lata. Muzyka na płycie jest najlepszą wersją mnie, jaką mogę w tym momencie światu przedstawić.

Z drugiej strony, w twoich piosenkach jest sporo gitar i rockowego pazura. Rock cię inspiruje?

Wśród moich inspiracji zawsze byli tacy wykonawcy, jak Kings Of Leon czy Coldplay, zespoły zaliczane do rocka, ale też łączące w swojej muzyce różne style. Dobrym przykładem jest album Coldplay, „Ghost Stories" – z jednej strony przepełniony elektroniką, ale z drugiej, od razu słychać na nim, że to jest właśnie ten zespół. Na mojej płycie jest na pewno trochę rocka. Przede wszystkim zależało mi na akustyczności, organiczności brzmienia - w większości utworów pojawia się akustyczna perkusja. Na tej bazie poszukiwaliśmy brzmienia tego albumu.

Tym samym trudno jest sklasyfikować gatunkowo twoje piosenki – lokują się na pograniczu popu, rocka, alternatywy... Jak ty sam byś je scharakteryzował?

Nigdy tego typu szufladkowania nie rozumiałem. Jeśli chodzi o pop, to nie wydaje mi się, że można mu przyporządkować ściśle konkretne brzmienia. Na świecie jest tyle muzyki, że worki z napisem pop, rock, alternatywa są przepełnione i granice między nimi pękają. Cała muzyka zaczyna się mieszać. Jestem świadomy, że osoby, które dopiero poznają moją muzykę chciałyby wiedzieć mniej więcej, z czym mają do czynienia, ale trafnie zwróciłeś uwagę na to, że moja muzyka jest gdzieś pomiędzy gatunkami. Inspirują mnie muzycy, którym nie zależy na tym, by być wiernym zasadom konkretnego gatunku. Moja muzyka powstaje zawsze z emocji, które przeżywam, a jaki gatunek reprezentuje, to już niech każdy określi sobie po swojemu.

Skoro „Latawce" nawiązują do twojego dzieciństwa, to porozmawiajmy o twoich muzycznych początkach. Zaczynałeś od skrzypiec, prawda?

Tak. Skrzypce to instrument, który mnie ukształtował. Spędziłem mnóstwo czasu, poświęcając się mu i próbując go zrozumieć. Przez godzinę dziennie grałem na skrzypcach, szlifując swój warsztat. I bardzo dużo mi to dało. Instrument to narzędzie, ale moim zdaniem też osobny byt, który ma duszę. Wierzę, że to, że mogłem ze skrzypcami obcować sprawiło, że zaczerpnąłem coś z ich duszy – na pewno. Jestem przesiąknięty brzmieniem tego instrumentu, choć na płycie nie ma go zbyt wiele, pojawia się może w trzech utworach.

A kiedy zrozumiałeś, że to śpiew powinien być twoim głównym „instrumentem"?

Kiedy uczyłem się skrzypiec, to mój głos zawsze przypominał o sobie i tak. Jakby podchodził do moich drzwi i mówił: Halo, ja też tu jestem (śmiech). Pozwoliłem mu wejść do środka na stałe w czasie, gdy chodziłem do szkoły muzycznej (Bartek ukończył Szkołę Muzyczną im. J. Szajny-Lewandowskiej w Oławie – red.), mniej więcej w 10. roku życia. Wtedy byłem już poważnie zakochany w możliwościach, jakie niesie ten instrument – bo wokal traktuję właśnie w tych kategoriach. Od tamtego czasu jestem pochłonięty pracą nad nim.

A w którym momencie upewniłeś się, że chcesz związać swoją przyszłość z muzyką i zawodem wokalisty?

Nie potrafię wybrać konkretnego momentu, to się działo stopniowo – to był cały proces. Po maturze postanowiłem kontynuować edukację muzyczną na uniwersytecie (Bartek studiował na Uniwersytecie Zielonogórskim, na wydziale Jazzu i Muzyki Rozrywkowej w klasie wokalnej – red.). Wtedy zrozumiałem, że muzyka jest mi najbliższa i podjąłem świadomą decyzję o tym, że tą drogą chciałbym iść. Wcześniej moja przygoda ze śpiewem była dosyć beztroska, intuicyjna. Już w liceum pisałem pierwsze piosenki, ale dopiero studia uważam za pierwszy poważny krok w stronę śpiewania zawodowego. Dziś pieczętuję tę decyzję, wydając album „Latawce". Podjąłem duże wyzwanie, sprostałem mu i płyta jest na to dowodem.

W 2019 roku oglądaliśmy cię w programie „The Voice Of Poland". Jak wspominasz udział w nim i co dały ci występy w telewizji?

Wspominam ten program wspaniale. Nie wiem, czy w ogóle można być przygotowanym na tak wielkie emocje, jakie towarzyszą takiemu show, ale szedłem do niego bardzo przygotowany merytorycznie. Część albumu miałem już napisaną i nagraną. Wtedy właśnie uznałem, że to jest ten moment, by powiedzieć światu: Cześć, jestem Bartek, robię muzykę, niedługo chciałbym wydać płytę. A czego się tam nauczyłem? To było zderzenie ze światem zupełnie odmiennym od tego, czym żyłem wcześniej. To już było doświadczenie w pełni zawodowe – to chyba dobre słowo. Na pewno program nie okazał się dla mnie ścianą, której nie potrafiłem przejść. Był to moment w mojej karierze, który był pewnego rodzaju przełomem – przede wszystkim dlatego, że od tego czasu muzyka stała się moim zawodem.

W „The Voice" poznałeś też trzy ważne postaci, które wsparły cię na artystycznej drodze – z jurorami, Kamilem Bednarkiem i Margaret nagrałeś piosenki (z Kamilem „Kompas", z Gosią „Zimę"), a ze zwyciężczynią X edycji, Alicją Szemplińską, spotkałeś się na planie swojego teledysku „Burza".

To kolejny przykład na to, że nawet w konkursowych warunkach da się poznać ludzi, którzy będą dla ciebie życzliwi, będą potrafili cię wesprzeć i uwierzą w to, co robisz. Taką wiarę we mnie mieli bez wątpienia i Kamil, i Margaret. Z Alicją mamy bardzo dobre relacje, kibicujemy sobie na muzycznej drodze. Jak widzisz, „The Voice" to dla mnie piękne wspomnienie – bardzo się cieszę, że mogę o tym programie opowiadać same dobre rzeczy.

W tym roku wystąpiłeś w konkursie Debiutów na festiwalu w Opolu, a nawet otrzymałeś nagrodę radiowej Trójki dla najciekawszego debiutanta. Jak czułeś się na legendarnej festiwalowej scenie i jak zareagowałeś na wyróżnienie?

Festiwal opolski to gigantyczna sprawa, wielka historia polskiej muzyki rozrywkowej. Nazywanie go legendarnym na pewno nie jest przesadą. Już samo to, że mogłem wystąpić na deskach amfiteatru w Opolu było dla mnie wyróżnieniem, a do tego udało się zdobyć nagrodę Polskiego Radia. Bardzo się z tego cieszę, choć nie uważam, że konkursy są w muzyce najważniejsze. Może to dziwnie zabrzmi, ale ja nie biorę udziału w konkursach, by z kimś rywalizować, tylko by pokazać, że w swojej muzyce mam coś do powiedzenia. Poza tym każdy taki konkurs to wspaniała promocja, więc miło mi, że jestem w takich konkursach doceniany.

Wróćmy do albumu „Latawce". Co poczułeś, mając swoją debiutancką płytę po raz pierwszy w rękach?

To było dziwne zderzenie emocji. Na każdym etapie tego projektu, od pisania kompozycji po ich nagrywanie, towarzyszyła mi wielka radość, ale i niemały stres. Utwory, którymi żyję od dłuższego czasu, zostaną poddane do oceny opinii publicznej. Ale na pewno ten stres nie przysłania gigantycznego spełnienia, które odczuwam wiedząc, że wreszcie doprowadziłem swój projekt do finalizacji. Nie mogłem się doczekać tej premiery. Ten album to moje artystyczne uwolnienie, postawienie kropki nad pewnym etapem w życiu.

Być może za wcześnie na to pytanie, ale... Czy masz już kolejne muzyczne plany?

Jedna trzecia kolejnego albumu już powstała. W związku z tym, że premiera debiutu się troszeczkę opóźniała, a ja nie chciałem pozwolić sobie na twórczą stagnację, to pracując nad wydaniem pierwszej płyty, równolegle tworzyłem nowe piosenki. Ale na razie nie chcę zdradzać zbyt wiele.

Rozmawiał: Maciej Koprowicz

* * *

Bartek Deryło „Latawce": Premiera albumu 19.11.2021

19 listopada 2021 ukazał się pierwszy album Bartka Deryło, półfinalisty X edycji programu „The Voice Of Poland", zatytułowany „Latawce". Single promujące płytę, takie jak „Kompas" czyli muzyczna kolaboracja z Kamilem Bednarkiem, „Burza" czy „Lód", są dowodem na to, że artysta umiejętnie balansuje na granicy muzyki pop i alternatywnego popu. Utworem rozpoczynającym tę muzyczną podróż jest „Zima" – duet z Margaret, niezwykle poruszający swoim baśniowym brzmieniem.

Na krążku „Latawce" znajdziemy dwanaście utworów, których myślą przewodnią było dotarcie zarówno do beztroskich, dziecięcych emocji, jak i przeżywanych po raz pierwszy zauroczeń i zawodów miłosnych artysty. Tak warstwa tekstowa, jak i muzyczna jest próbą ocalenia wspomnień zapisanych oczami małego Bartka. „Latawce" to bardzo spójny, emocjonalny album, napisany, skomponowany i zaśpiewany przez bardzo wrażliwego człowieka, muzyka, autora tekstów i wokalisty.

Patronat medialny nad albumem objęła Trójka - Program Trzeci Polskiego Radia, która na tegorocznym festiwalu Opolskich Debiutów, piosence „Burza" przyznało Nagrodę Specjalną.

Album jest już dostępny w serwisach cyfrowych: http://www.soundline.biz/BartekDeryloLatawce

Album jest dostępny w sprzedaży w sklepach Empik i na empik.com: empik.com/latawce-derylo-bartek,p1286226605,muzyka-p

Dystrybutorem albumu jest e-Muzyka.

Tracklista:

1. Zima
2. Burza
3. Spójrz
4. Domek z kart
5. Deszcz
6. Kompas
7. Ślad
8. Jaśmin
9. Świt
10. Lód
11. Most

Komentarze: