Dorota Miśkiewicz: „Bardzo tęsknimy za graniem na żywo i kontaktem z publicznością”

Dorota Miśkiewicz: „Bardzo tęsknimy za graniem na żywo i kontaktem z publicznością”

Zapraszamy do naszego wywiadu z Dorotą i Henrykiem Miśkiewicz. Pretekstem do spotkania jest ich pierwsza, wspólna płyta „Nasza Miłość”. Zapraszamy do lektury. Wywiad przeprowadzili Przemek Kokot i Maciej Janiszyn.

Miłośnicy państwa twórczości zadawali sobie od lat pytanie, czy nagracie kiedyś wspólny album. Dlaczego udało się ziścić ten pomysł dopiero teraz?

Dorota Miśkiewicz - Tak. Czekaliśmy na odpowiedni moment, a ten wydał nam się najlepszy. Tata kończy w czerwcu tego roku 70 lat, więc jest to piękna okazja na rodzinne spotkanie, a także rodzaj prezentu nie tylko dla taty, ale i dla nas wszystkich. Istotne jest także to, że zarówno ja, jak i brat dojrzeliśmy muzycznie do nagrania tej płyty.

Henryk Miśkiewicz - Ja tylko grzecznie czekałem (śmiech).

Czy decyzja o nagraniu wspólnego albumu była planowanym, czy w pełni spontanicznym działaniem?

H.M. - Konkretnego pomysłu wcześniej nie było, ale już od jakiegoś czasu, zarówno ja, jak i Dorota,  nosiliśmy w sobie myśl o zrobieniu czegoś wspólnie.

D.M. Dokładnie tak. Trzeba było czasu i odpowiedniego momentu, by ten projekt zrealizować.

H.M. Tak naprawdę wielokrotnie graliśmy razem na różnych płytach - w jednym czy dwóch utworach, ale nowy album jest rzeczywiście naszym pierwszym, całościowo wspólnym projektem.

A kto pierwszy wyszedł z inicjatywą nagrania tej płyty?

H.M. – Dorota wyszła z inicjatywą.

D.M. – Jako pierwsza wyartykułowałam ten zamiar, a później zaczęliśmy szukać utworów, które byłyby melodyjne i nadawały się na piosenki. Proces tworzenia trwał około dwóch lat i może, gdyby nie pandemia, trwałby do tej pory. Jednak w związku z lockdownem mieliśmy więcej czasu na to, żeby dopracować szczegóły i wejść wspólnie do studia.

H.M. – Tak, ale nikt nikogo nie musiał do niczego zmuszać i namawiać. A czy mnie trudno było namówić? Nie. Jak padła propozycja to wszyscy powiedzieli "fajnie!".

Jak współpracuje się z legendą polskiego jazzu?

D.M. - Nie mogłam traktować taty jako legendy, bo nic by z tego nie wyszło. Generalnie im ktoś jest większym artystą i ma lepsze umiejętności, tym lepiej się pracuje. Efekt ostateczny to piękna muzyka i o to w tym wszystkim chodzi. Mnie z tatą zawsze świetnie się pracowało, mieliśmy muzyczną nić porozumienia. Zgodność także w tym najbardziej oczywistym wymiarze, ponieważ jesteśmy rodziną, znamy się doskonale, więc też rozumiemy się dobrze. Oczywiście mamy podobną wrażliwość i łagodność, co znacznie ułatwiło wspólne nagrania. Ważne też było zdecydowanie taty, które bardzo usprawniło pracę w studio i przyśpieszyło podejmowanie kluczowych decyzji.

Oprócz obecności Pani Doroty w projekcie brał udział także Pana syn, który zagrał na perkusji. Jak współpracowało się z dziećmi? Do kogo należała ostateczna decyzja?

H.M. - Były sytuacje, w których mieliśmy odmienny pogląd, ale starałem się ustępować, bo liczyłem na to, że młode pokolenie ma swoją wizję muzyki, inaczej ją słyszy. Czasem się upierałem przy swoim, ale to były drobiazgi.  Angażując do projektu Michała i całą sekcję, spodziewałem się, że to "zagra", więc sytuacji spornych było niezwykle mało. Jeżeli już, to spory toczyły się o charakter i klimat utworu. Oni są już dobrze ukształtowanymi muzykami, ich propozycje mi się podobają.

Za muzyczną stronę albumu odpowiada w głównej mierze Henryk Miśkiewicz. Proszę opowiedzieć coś więcej o tych kompozycjach, czy jest to nowy materiał, czy też powstała przed laty utwory? I na potrzeby tej płyty wyjął pan je z szuflady.

H.K. – Tak i nie. Są 3 utwory nowe, dwa mojego autorstwa i jeden Michała i Doroty, a pozostałe to są stare rzeczy, które nagrałem kiedyś w wersjach instrumentalnych. Uświadomiłem sobie, że jeden z nich ma ponad 50 lat! Napisałem go w wieku 16 lat, byłem wtedy w liceum muzycznym i występowałem w zespole jazzowym Young Jazz Band. Wystąpiliśmy na festiwalu Jazz nad Odrą i tam zagraliśmy ten utwór. Dostałem wtedy 3 nagrodę za tę kompozycję, w związku z tym jestem z nią zżyty. Nagrałem ją na dwóch moich płytach instrumentalnych pod innymi tytułami, a teraz po raz pierwszy z tekstem. Staraliśmy się, aby utwory miały w miarę prostą melodię i harmonię – aby były dla publiczności bardziej przystępne. Kompozycje wybieraliśmy z Dorotą wspólnie, przesłuchując stare płyty.

Jak wyglądał dobór tekstów na tę płytę, których autorami są m.in. tak znakomici ludzie pióra, jak Ewa Lipska, Wojciech Młynarski, Andrzej Poniedzielski, Bogdan Loebl czy Grzegorz Turnau?

D.M. - W tym procesie ważne jest, żeby wyczuć, kto powinien napisać tekst do danej muzyki - kto dobrze wyczuje klimat. Jesteśmy bardzo zadowoleni z efektu. Lubię, jak przychodzi tekst, który nadaje dodatkowe znaczenie utworowi instrumentalnemu. Dla mnie, jako osoby, która znała te utwory od lat, jest to bardzo fajna przygoda.

„Czy nasza miłość” – to singiel promujący tę płytę, dlaczego akurat zdecydowaliście się na tę kompozycję?

D.M. - Utwór ten ma najprostszą melodię. Jeżeli z muzyką jazzową chcemy dotrzeć do jak najszerszej publiczności, to prostota melodii być może sprawi, że ona zostanie na dłużej w głowie i ktoś, po przesłuchaniu naszego singla, będzie go sobie nucił i być może sięgnie też po płytę w całości.

O tej płycie można mówić jako o rodzinnym projekcie, gdzie współpracowali ze sobą ojciec i jego dwoje dzieci. Czy ten aspekt miał wpływ na atmosferę w studiu?

D.M. - Chyba każdy to odczuwał po swojemu - ja byłam dosyć spięta i pełna niepokoju podczas nagrań. Ogólnie to nie ma znaczenia, czy jest się rodziną, czy nie - jesteśmy wszyscy profesjonalnym muzykami,  ale każdy z nas przeżywa nagrania w nieco inny sposób. Więc kwestia, czy to jest brat, czy tata, nie ma dużego znaczenia. Piotr Orzechowski oczywiście też się przejmował tą sesją, sprawdzał brzmienie fortepianu itd.

H.K. - Oczywiście przeżywaliśmy to muzycznie, nie traktowałem moich dzieci jak dzieci. Dla mnie to byli muzycy. W muzyce nie można traktować się inaczej, jak tylko po partnersku.

Przedstawcie proszę naszym czytelnikom jeszcze pozostałych muzyków którzy wzięli udział w nagraniu.

D.M. - Sławomir Kurkiewicz gra z moim bratem od wielu, wielu lat. Od ponad 20 lat tworzą razem zespół Marcin Wasilewski Trio, więc są bardzo zgrani. Do tego duetu dołączył także Piotr Orzechowski „Pianohooligan”, który mieszka w Krakowie i jest najmłodszy w naszym zespole. To osoba poszukująca, inspirująca i sugerująca różne rozwiązania. Chcieliśmy mieć taką "świeżość" w zespole. Tata zresztą po raz pierwszy nagrywał z Piotrem.

Jak bardzo odmienną, a być może podobną, jest twórczość Henryka Miśkiewicza względem twórczości Doroty Miśkiewicz i czy łatwo było połączyć ze sobą te dwa światy?

H.M. - Znam Dorotę doskonale, do pewnego wieku wychowywałem ją muzycznie, potem trochę wychowywaliśmy się nawzajem. Z Dorotą zawsze dobrze mi się współpracuje, z Michałem zresztą też. Wiem, że mogę na nich liczyć muzycznie i wiem, że mogę z ich strony spodziewać się tego samego. Nie widzę tych różnic pokoleń zupełnie. Poza tym, współpracując z młodszymi, muszę iść do przodu i dzięki temu ciągle się rozwijam, z kolei dzieci mogą się troszkę cofnąć (śmiech).

D.M. - Nasze światy muzyczne nie są aż tak odległe. Tata ma w sobie dużo łagodności i liryzmu, który często jest przypisywany mi, a ja również czasem lubię wykrzesać z siebie trochę drapieżnej jazzowej energii, która jest charakterystyczna dla taty. Na płycie to słychać, bo nagraliśmy zarówno ballady, jak i szybsze, ostrzejsze kawałki.

A czy planujecie jakąś wspólną trasę gdy sytuacja się w miarę ustabilizuje?

H.M. – Trasa na ten moment nie jest możliwa, są jednak zaplanowane pojedyncze koncerty, ale czy one się odbędą to już inna sprawa. Faktem jest, że współpraca z publicznością na żywo jest totalnie inna, niż przez transmisje internetowe.

D.M. – Mamy zaplanowanych kilka koncertów i mam nadzieję, że będzie ich więcej. Bardzo tęsknimy za graniem na żywo i kontaktem z publicznością.

Czy możemy spodziewać się kolejnej płyty w takim zestawieniu?

D.M. - Nie wybiegamy tak daleko w przyszłość. Dopiero co nagraliśmy ten album, więc nasze myśli krążą wokół niego. Chcielibyśmy, aby informacja o naszym projekcie dotarła do jak największej liczby osób. Płyta kosztowała nas sporo wysiłku, chcemy ją jak najlepiej wypromować.

H.M. – Ale nie wykluczamy kontynuacji. Być może będę marzył o kolejnej płycie, przyjdzie Dorota i powie: „Tata nagrywamy drugą płytę!”

D.M. Tata skończy 80 lat, może to będzie dobra okazja! (śmiech)

Chciałbym podpytać się jeszcze o wasze solowe kariery, czy macie już w planach jakiś kolejny album czy jakaś ciekawe współpracę?

H.M. - Mam kilka pomysłów muzycznych, które powinienem nagrać, ale na tę chwilę leżą w szufladzie i nie wiem, co z nimi zrobić. Według mnie jest troszkę tendencja do odchodzenia od nagrywania płyt. W przypadku moich programów są to dość duże formy, z kwartetem smyczkowym i wieloma instrumentami, czyli niełatwe do zrealizowania. Planów na razie nie mam. Zobaczymy, co przyniesie życie.

D.M. - Ja natomiast mam nagraną już całą płytę, która czeka na lepszy czas. Przez obecną sytuację związaną z pandemią trudno jest cokolwiek planować, jest jedna wielka niewiadoma.

H.M. - Na razie czekamy na koncerty, które wciąż są przekładane.

2 czerwca obchodzi Pan 70 urodziny, z tej okazji pragnę już teraz przesłać serdecznie życzenia i życzyć dużo zdrowia. Dziękuje za poświęcony czas i rozmowę.

H.M. Dziękuję bardzo .

D.M. Dziękujemy za rozmowę.

korekta: Magdalena Ludwinek

Komentarze: