Tomasz Organek: „W muzyce szukam ekscytacji – nowych emocji, nowych doznań”

Tomasz Organek: „W muzyce szukam ekscytacji – nowych emocji, nowych doznań”

Trudno znaleźć w Polsce bardziej wszechstronnego artystę i nietuzinkowego człowieka, niż Tomasz Organek. Muzyk, kompozytor, pisarz powieści, felietonista – a przede wszystkim, jak sam podkreśla, obywatel naszego kraju. Kilka dni temu znalazł chwilę, by porozmawiać z nami o nadchodzącej trzeciej płycie swojego zespołu Ørganek i akcjach społecznych, w których ostatnio wziął udział, a także podzielić się z nami wieloma interesującymi wspomnieniami i życiowymi przemyśleniami. Zapraszamy do lektury!

Rozmowę, która odbyła się 28 stycznia 2021 za pośrednictwem Skype'a, w imieniu portalu wyspa.fm przeprowadził Mateusz M. Godoń.

***

MATEUSZ: Co u ciebie słychać? Jak sobie wypełniasz czas w pandemicznej rzeczywistości?

TOMEK: Teraz kończymy nagrywać płytę, więc tej pracy jest bardzo dużo – tym bardziej, że mam jeszcze kilka innych projektów do zrobienia. Ale przez długi czas ja nie byłem aktywny zupełnie, bo byłem chory –mniej więcej na przełomie października i listopada zachorowałem na COVID. Przeszedłem go dosyć łagodnie, ale długi czas po zarażeniu miałem różnego rodzaju dolegliwości. Dopadł mnie ten syndrom chronicznego zmęczenia, a wraz z nim pojawiły się kłopoty neurologiczne. Nie byłem w stanie pracować umysłowo – nie mogłem się skupić, nie mogłem nawet nic poczytać, bo w oczach przedstawiały mi się literki! To były te dolegliwości, które są dość szeroko opisywane, bo to jest już zbadane, że COVID silnie wpływa na układ nerwowy człowieka. Musiałem przez długi czas dochodzić do siebie, żeby móc powrócić do pracy.

MATEUSZ: Czyli generalnie możesz potwierdzić, że nawet przy – jak sam przyznałeś – łagodnym przebiegu choroby, jej skutki są wciąż odczuwalne?

TOMEK: Oczywiście! Mogę wręcz potwierdzić, że nie tylko odczuwałem jej skutki – szczerze mówiąc, koronawirus pozostawił po sobie nie tylko ślady fizyczne, ale również psychiczne, bo, tak jak mówiłem, on atakuje też układ nerwowy. Zresztą po części właśnie dzięki temu doświadczeniu przy okazji prezentacji singla „Walcz” dołączyliśmy do takiej akcji informacyjnej MapaWsparcia.pl, która informuje o miejscach w całej Polsce, gdzie ludzie w znajdujący się w takim post-covidowym kryzysie psychicznym będą mogli się zgłaszać bezpłatnie na konsultacje. Tych miejsc jest na razie około 2 tysiące, a docelowo ma być ich nawet 2 razy więcej. I te ośrodki mają w statusie to, że w ciągu 72 godzin muszą pomóc takiej osobie – czy to ambulatoryjnie, czy to terapeutycznie. Koronawirus wpłynął na nas wszystkich – oczywiście, to jest jasne – ale na mnie wpłynął nie tylko fizycznie i psychicznie, ale także zawodowo. Wiadomo, nasza branża po prostu stanęła w miejscu i od roku nie pracujemy, nie gramy koncertów – i to jest dla mnie bardzo bolesne doświadczenie, bo po pierwsze, w ogóle nie zarabiam pieniędzy, więc trzeba się jakoś ogarniać w życiu, a po drugie – i to jest chyba jeszcze gorsze – bo w ogóle nie mamy kontaktu z publicznością. I to jest naprawdę dołujące. Nie da się istnieć! Ja jestem na scenie prawie 20 lat, więc taka wyrwa jest dla mnie czymś absolutnie nienaturalnym.

MATEUSZ: Jasne, rozumiem to doskonale i bardzo ci współczuję! Sam też poniekąd tę pustkę odczuwam jako fotograf koncertowy i nie mogę doczekać powrotu normalności!

TOMEK: Właśnie, bo zabrano nam taką jakby podstawową aktywność w naszym życiu – nasz zawód, który wykonujemy. Ja wykonuję go prawie dwie dekady, więc dla mnie to jest tak nienaturalna sytuacja że ja w ogóle nie umiem się odnaleźć. U mnie to trwa właściwie od ponad roku, bo my nieopatrznie zrobiliśmy sobie przerwę w koncertowaniu pod koniec 2019 roku, ponieważ chcieliśmy właśnie w spokoju przygotować trzecią płytę. I zrobiliśmy tę przerwę jesienią 2019 roku z takim zamierzeniem, że wracamy na wiosnę 2020 roku – i okazało się, iż nie możemy wrócić, bo pierwsza fala tej pandemii przyszła. Więc to jest już półtora roku, kiedy my nie gramy, i to jest naprawdę sytuacja dla nas bardzo nieznośna.

MATEUSZ: Sam już wspomniałeś o waszym nowym singlu „Walcz”, poruszającym problematykę kryzysów psychicznych. W refrenie tej piosenki śpiewasz: „Tańcz, tańcz, jeśli możesz...”. Czy uważasz, że taniec w dzisiejszych czasach jest receptą na przynajmniej część problemów, z jakimi się mierzymy – a może należy to traktować jako przesłanie bardziej symboliczne?

TOMEK: Ja to traktuję literalnie, bo taniec to jest jedna z niewielu czynności, którą możemy sobie sami w domu zorganizować, nawet przy zamknięciu – a takie lockdowny przecież miały miejsce w Polsce i nie wiadomo, czy jeszcze się nie wydarzą. Były też były takie momenty, że w ogóle nie mogliśmy właściwie wychodzić z domu – ewentualnie z psem czy do sklepu na chwilę – więc to unieruchomienie i zamknięcie, które nam się przydarzyło, jest oczywiście dla człowieka też nienaturalne, bo człowiek jest istotą stadną. Człowiek się socjalizuje, potrzebuje innych ludzi, potrzebuje bodźców, zdarzeń, takiego normalnego życia – więc to, przez co musieliśmy przechodzić, też nas przybiło. Pamiętamy wszyscy, że nie wiedzieliśmy co ze sobą zrobić tak naprawdę – na początku pandemii zaczęliśmy wymyślać jakieś kreatywne zajęcia, wszyscy się tam popisywali w Internecie, chwaląc się, co kto robi, ale to za chwilę się skończyło, i wpadliśmy w taki marazm. W pewnym momencie zostały nam seriale i muzyka – i właśnie taniec, bo można sobie nawet w pokoju po prostu zamknąć oczy, puścić głośno muzykę czy włożyć słuchawki i tańcem jakby odreagować stres, bo to o tym jest mowa w tej piosence. Taniec dla przyjemności oczywiście jest fajny, ale tutaj, w tej sytuacji kryzysowej, ten taniec jest taką metaforą odstresowania się, takiego relaksu chwilowego – zarówno psychicznego, jak i fizycznego. I właśnie o to chodzi w tej piosence.

MATEUSZ: Sam wspomniałeś, że ta piosenka jest częścią akcji związanej ze stworzeniem Mapy Wsparcia. Jak sam zresztą też wyznałeś w niedawnej rozmowie z Onetem, ty sam również zdecydowałeś się uczęszczać na terapię. Co skłoniło cię do tego, żeby poszukać na zewnątrz pomocy w rozwiązaniu swoich problemów? Czy poproszenie kogoś o taką pomoc było dla ciebie trudnym krokiem?

TOMEK: Nie, bo ja propaguję tę ideę! Tak jak chodzimy do lekarza – na przykład do ortopedy, gdy mamy problem z nogą, czy dentysty, jak nas ząb boli – to jak nas boli dusza lub nie radzimy sobie z emocjami, to od tego jest terapeuta, psycholog czy psychiatra, by nam pomóc. Dla mnie to się w ogóle niczym nie różni od chodzenia do „zwykłego” lekarza – i, co muszę podkreślić, moim zdaniem w ogóle nie ma w tym żadnego wstydu, że chodzimy do takich specjalistów. Staram się propagować takie myślenie i często o tym mówię. Właśnie dlatego między innymi przytoczyłem swój przykład, żebym był w tym wiarygodny – bo mogę sobie mówić różne rzeczy, ale jeżeli ja tego nie doświadczam, to jestem niewiarygodny, prawda? Więc dlatego przytoczyłem swój przykład i, chociaż nieczęsto to robię, przemyciłem tutaj trochę prywaty. W każdym razie, zgłoszenie się po pomoc do terapeuty jest też takim przejawem odpowiedzialności –przede wszystkim za siebie, ale też za naszych bliskich, za rodzinę, przyjaciół i znajomych. Bo jeżeli my jesteśmy w kryzysie, to na pewno nasi bliscy to odczują. I to się przełoży na komfort naszego życia i naszych relacji z innymi ludźmi. Uważam zatem, że dbanie o siebie jest bardzo ważne –zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym.

MATEUSZ: Absolutnie się z Tobą zgadzam! Mapa Wsparcia nie jest jedyną akcją społeczną, w jakiej ostatnio wziąłeś udział. Kilka dni temu w sieci ukazał się filmik z akcji #SzczepimySięwToruniu – czyli w mieście, z którym związałeś się sam wiele lat temu jako student, ale również obecnie dość negatywnie kojarzącym się w Polsce ze względu na działalność pewnego zakonnika i jego świty. Czy to właśnie ten ostatni powód sprawił, że w nagraniu tak mocno podkreślasz swą wiarę w naukę?

TOMEK: Nie, ja po prostu jestem racjonalistą, rzec można „człowiekiem oświeconym”, i po prostu wierzę w naukę. Nie wierzę w jakieś ideologie, w jakieś rzeczy, które nie są udowodnione naukowo – a w naukę wierzę! Wierzę głęboko w badania, które doprowadziły nas do szczepień. Wierzę w szczepionki. Szczepionki zostały wynalezione około 200 lat temu i dzięki nim mamy dzisiaj ponad 7 miliardów ludzi, bo bez szczepionek pewnie by nas tylu nie było, gdyż byśmy poumierali na dziesiątki różnych chorób po drodze. Więc naturalnym dla mnie odruchem jest to, że daję świadectwo tego, że ja się szczepię. Jeżeli kogoś interesuje mój wybór i to, co ja robię, a także to, co uważam na temat szczepionek, to ja oświadczam publicznie, że ja się zaszczepię w Toruniu. W Toruniu, bo to jest moje miasto – ale najważniejsze w tym przekazie jest to, że się w ogóle zaszczepię, ponieważ uważam, iż to jest potrzebne. Traktuję to jako przejaw odpowiedzialności – bo jeżeli ja się zaszczepię, to być może nie zachoruję i nie zarażę drugiej osoby, która być może o wiele gorzej ode mnie by przeszła tę chorobę – a nie daj Boże nawet by umarła, bo też takie przypadki się zdarzały i to wśród moich bliższych i dalszych znajomych. Niestety, kilka osób odeszło, i byli to często ludzie w młodym wieku – i dla mnie to jest wystarczający powód, żeby propagować szczepienia i samemu to zrobić.

MATEUSZ: Jasne! Jak widać chociażby po tych dwóch omówionych przez nas akcjach, należysz do artystów, którzy nie mają większych oporów przed zabieraniem głosu w sprawach społecznie ważnych – co też, niestety, czasem spotyka się z ostrymi reakcjami z różnych stron. Czy nie boisz się, że w kraju tak podzielonym jak nasz będzie to miało jakiś negatywny wpływ na twoją popularność?

TOMEK: Wiesz, ja nie zabiegam o swoją popularność w ten sposób, że jestem jakimś symetrystą albo takim człowiekiem, który woli się nie wypowiedzieć, bo być może przez to straci dochody czy sympatię ludzi. Ja przede wszystkim jestem obywatelem tego kraju, a na drugim miejscu muzykiem, i uważam, że mam prawo wypowiadać się na różne tematy – tak jak każdy z nas ma prawo wypowiadać się na tematy polityczne czy społeczne. A to, czy ktoś mnie posłucha, czy ktoś się ze mną zgadza, to jest jakby inna sprawa. Po to mamy demokrację i wolność słowa, żebyśmy wszyscy mogli mówić na głos wszystko, oczywiście w granicach prawa, i ja nie widzę w tym żadnego problemu. Gdybyśmy częściej rozmawiali ze sobą, a mniej rzucali tylko hasłami albo jakimiś inwektywami, to pewnie lepiej byśmy się dogadywali po obu stronach sporu – bo Polska jest mniej więcej na dwie części podzielona. Właściwie to na trzy, bo trzecia część w ogóle nie chodzi do wyborów i nie bierze udziału w niczym, więc brakuje nam rozmowy, dialogu, takiej rozwiniętej sztuki słuchania się nawzajem – jakby szacunku dla cudzych poglądów. U nas tego jest bardzo mało. Zamiast tego się ciągle obrażamy i obrzucamy jakimiś wyzwiskami. Polska to jest jeszcze ciągle takie przedszkole demokracji i pluralizmu, bo my się jeszcze tego naprawdę nie nauczyliśmy i wiele przed nami jest do zrobienia. A uważam, że na nas artystach ciąży pewna odpowiedzialność za ludzi, do których mówimy poprzez swoją muzykę i swoje teksty. Więc też rozmawiam z nimi jakby pozamuzycznie, bo czuję, że mam do wypełnienia swego rodzaju misję społeczną.

MATEUSZ: Jasne! Jak sam mówisz, chcesz inspirować ludzi do myślenia, do podjęcia różnego rodzaju działań. Czy ty sam również inspirujesz się działaniami innych osób? Jeśli tak– to jacy inni artyści czy też przedstawiciele innych profesji w ostatnim czasie jakoś na ciebie wypłynęli?

TOMEK: Oczywiście, że się inspiruję! Oglądam, słucham, czytam – bo jestem człowiekiem zaangażowanym. Ja przede wszystkim cenię sobie naukowców. Bardzo mi się ostatnio przykro zrobiło, bo zmarł profesor Marcin Król, a ja go naprawdę wielce szanowałem i lubiłem słuchać tego, co miał do powiedzenia, bo to był niezwykle wyważony i mądry człowiek. Nie dalej jak wczoraj przypomniałem ludziom na swoim fanpage'u na Facebooku wypowiedź Mariana Turskiego z obchodów Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu. Mowa o wolności, o szacunku, o tolerancji – bardzo piękne słowa, o których właściwie pamiętamy tylko przez chwilę. Rzeczywistość w Polsce jest zupełnie inna, więc dlatego przytoczyłem te słowa u siebie na Facebooku  – co oczywiście też wywołało pewną lawinę komentarzy, głównie pozytywnych, ale znaleźli się też ludzie, którym się nawet to nie spodobało. Człowiek, który przeżył piekło Holokaustu i wyszedł z niego, moim zdaniem jest najbardziej wiarygodną osobą do tego, żeby mówić o szacunku, tolerancji i wolności – a jednak też okazał się być zbyt kontrowersyjny dla niektórych. Słucham też artystów. Bardzo się cieszę z tego, że Siksa dostała nominację do Paszportu Polityki kilka dni temu. To jest niezwykle ważna artystka, też bardzo zaangażowana, głównie w sprawy feministyczne, sprawy kobiecej wolności, ale też poruszająca inne kwestie, takie jak tolerancja czy swoboda wypowiedzi. Ona przekracza kolejne granice, te jej performansy bardzo silnie na mnie wpływają, więc cieszę się, że taka osoba została wyróżniona. Mocno wpłynął na mnie także Lech Janerka, który też dostał Paszport Polityki jako kreator kultury. Pewnie tych nazwisk mógłbym jeszcze wymienić wiele – gdybym mógł to skonkludować, to są to ludzie wolni, w moim przekonaniu mądrzy, otwarci na świat, tolerancyjni, poszukujący takich najbardziej cenionych przez filozofię ideałów – czyli wolności, mądrości i piękna. Ja jestem humanistą, jestem człowiekiem oświecenia – więc szukam też autorytetów wśród ludzi myślących podobnie jak ja.

MATEUSZ: Wspominaliśmy już o tańcu w kawałku „Walcz” – a to przecież nie jedyny wydany przez was ostatnio kawałek dotyczący szeroko pojętego tańca, bo o tańcu opowiada również wydany jeszcze latem singiel „Pogo”. Czy uważasz, że właśnie takie dzikie pląsy, jakie najczęściej widujemy pod sceną na metalowych koncertach, najlepiej oddają charakter Polaków w obecnych, trudnych czasach?

TOMEK: No tak, punkowcy się na mnie trochę obrazili, bo zaczęli mi zarzucać, że nigdy nie byłem na Woodstocku i nie wiem, co to pogo – i że to jest taka umowna konwencja, bo to jest w rzeczywistości przyjazny taniec, podczas którego nikt się nie bije ze sobą. Ja to wszystko rozumiem. Byłem na Woodstocku, byłem w Jarocinie, więc znam tę kulturę i wiem doskonale, o co chodzi. Tyle że ja użyłem tego jako metafory: pogo, czyli taki taniec, w którym zderzają się obcy sobie ludzie (albo i nieobcy...). Zderzają się w takim bezładnym tańcu po to, żeby samemu przetrwać, samemu pozostać na nogach i móc ponownie uderzyć. Obrona przez atak, prawda? Muszę uderzyć po to, żeby ktoś mnie nie uderzył i żebym ja został na nogach, a nie, żeby ktoś mnie jakby przepchnął i zwalił na ziemię. Więc dla mnie to była taka bardzo oczywista metafora dzisiejszych czasów. I to nie tylko w Polsce – choć tekst piosenki mówi oczywiście o polskich sprawach. O takiej nawalance, którą widzimy w mediach, na ulicy, między nami prywatnie – po prostu między Polakami. Uznałem, że to jest najlepsza metafora tej sytuacji, z którą mamy do czynienia od kilku lat w Polsce, czyli takiej naparzanki-nawalanki jeden w drugiego, po to, żeby samemu utrzymać się na nogach. Sprawy polityczne tutaj odgrywają dużą role społeczną – to jest jasne, bo widać, co się dzieje w obecnych czasach. Ledwie wczoraj został opublikowany ten wyrok w sprawie ograniczenia aborcji. To jest już kolejna kwestia, która mało odpowiedzialnie zostaje przywołana do debaty publicznej w najmniej potrzebnym momencie – w chwili, kiedy ludzie chorują, kiedy właśnie chodzi o to, żeby się nie gromadzić. Ale jak się ludzie mają nie gromadzić, skoro funduje im się piekło na ziemi?! Uważam, że to są bardzo nieodpowiedzialne działania rządu i szkoda, iż do nich dochodzi. I choćby to obecnie dzieli ludzi – ale nie tylko to, i dlatego napisałem piosenkę „Pogo”. Zresztą teledysk też świetnie oddaje tę atmosferę moim zdaniem – Krzysiek Kiziewicz i Maciek Szupica zrobili doskonałą robotę!

MATEUSZ: Zgadzam się absolutnie – też mi się bardzo podoba ten klip! Wracając jeszcze do nowego singla „Walcz”: dotąd w tej dyskusji skupiliśmy się na warstwie tekstowej, a przecież tak naprawdę równie ciekawa jest jego warstwa muzyczna, dość gęsto wzbogacona elektroniką. Czy właśnie to pokazuje kierunek, jaki obierze twój zespół na trzeciej płycie pod względem brzmienia?

TOMEK: Trochę tak. Chociaż ja się trochę bronię przed mówieniem o elektronice, bo to jest takie zwyczajowe określenie na partie klawiszowe – tak naprawdę to my nie używamy żadnych elektronicznych instrumentów, bo to są głównie analogowe stare instrumenty, zresztą również szeroko używane w tak zwanej muzyce elektronicznej, pochodzące głównie z lat siedemdziesiątych, których nie od dziś używamy w zespole. Ale rzeczywiście, tych partii klawiszowych jest teraz trochę więcej, bo ja chciałem, żeby ta płyta była bardziej współczesna – by porzucić ten idiom hipisowski, ten klimat retro, taki vintage rock. Uważam, że zrobiliśmy swoje już w tym zakresie – dwie płyty powstały w takiej stylistyce. To retro się trochę już znudziło na świecie, ale ja je porzuciłem nie z mody, lecz z takiej potrzeby eksploracji i poszukiwania jakiegoś nowego, świeżego brzmienia – takiego, które by nas kręciło. Ja w muzyce szukam ekscytacji – nowych emocji, nowych doznań. A ta nowa muzyka nam sprawia ogromną radość. Inny, być może nawet ważniejszy powód stojący za tą zmianą stylu dotyczy tekstów. Ja chcę pisać o współczesnych sprawach, czego przykładem jest chociażby „Pogo”, i do tych tekstów o zabarwieniu nieco publicystycznym chciałem dopasować odpowiadające im bardzo świeże, nowoczesne brzmienie. Śpiewanie tekstów tego rodzaju do takiej muzyki hipisowskiej mi się jakoś zupełnie kłóci – ta muzyka o zabarwieniu vintage'owym kojarzy mi się bardziej z takim peace & love. Z miłością, tolerancją, różnymi swobodami, czyli z takim światem, którego dzisiaj już nie ma.  Dzisiaj ten świat jest zupełnie inny, więc potrzebowałem takiej muzyki, która by dobrze współgrała z tekstami dotyczącymi dzisiejszego świata. I to jest tak naprawdę najważniejszy powód, dla którego ja bardzo chciałem poszukać nowego brzmienia dla naszego zespołu.

MATEUSZ: Jasne! To kiedy się możemy tej trzeciej płyty spodziewać? Bo jak sam mówiłeś, prace nad nią powoli postępują, abstrahując nawet od już wydanych dwóch singli. Ale jednak mija już pięć lat od czasu, jak wydaliście „Czarną Madonnę”, więc chyba fani nie mogą się już doczekać kolejnego krążka!

TOMEK: Tak, i jestem bardzo wdzięczny fanom, że czekają aż tak długo! [śmiech] Przede wszystkim, te okresy między płytami są tak długie dlatego, że ten sukces, który nam się przydarzył, przyniósł całe mnóstwo koncertów. My zagraliśmy kilkaset koncertów. Naprawdę, już teraz nie jestem w stanie tego policzyć, ale pewnie było ich jakieś 500–700. To jest naprawdę bardzo dużo i fizycznie nie byliśmy w stanie w międzyczasie nagrywać tych płyt. Ale to prawda, że minęło pięć lat od premiery naszego poprzedniego albumu. Ta trzecia płyta miała wyjść już w roku 2020, jednak nie wyszła, bo zdarzyła się pandemia. Dlatego jej nie skończyliśmy i też bez sensu było ją wydawać w warunkach lockdownu, gdy nie można było grać koncertów. Widać to po wynikach sprzedaży, że obecnie ludzie po prostu trochę mniej myślą o muzyce, bardziej skupiając się na codziennym życiu, na zdrowiu. A też faktem jest, że największą siłą promocyjną naszego zespołu są koncerty. Bez koncertów jesteśmy trochę bezsilni i bezradni. Dlatego zdecydowaliśmy się przesunąć premierę nowego materiału. Jednak mogę już powiedzieć, że płyta wyjdzie w tym roku i to bardzo niedługo – gdzieś w okolicach początku kwietnia płyta będzie w sklepach.

MATEUSZ: Świetna wiadomość, bo będzie przynajmniej z czym mile zacząć wiosnę! Poza działalnością muzyczną udzielasz się także publicystycznie i literacko – pisałeś felietony, wydałeś swego czasu tomik opowiadań, a nie tak dawno została wydana twoja pierwsza powieść „Teoria opanowywania trwogi”. Skąd w tobie takie zacięcie pisarskie? Traktujesz to jako odskocznię od muzyki – czy też raczej jako potrzebne uzupełnienie tej twórczej części twojego życia?

TOMEK: Zdecydowanie to drugie! Ja jestem z literaturą bardzo blisko mniej więcej od liceum, więc to już spory kawał czasu. Ona zawsze była dla mnie ważna – stąd czerpię wszelkie inspiracje. Właściwie muszę przyznać, że zespół Ørganek powstał właśnie po to, żebym miał gdzie wyśpiewywać swoje teksty, bo na tym mi najbardziej zależało. Chciałem mieć gitarowy zespół, który śpiewa polskie teksty – a tych tekstów mi się przez lata naprawdę sporo nazbierało. Pisałem sobie do szuflady przez długi czas, były też teksty, które nie trafiły na płyty mojej poprzedniej grupy SOFA – więc w pewnym momencie poczułem silną potrzebę stworzenia takiego autorskiego składu, wraz z którym będę miał możliwość te teksty wyśpiewywać. Ale w pewnym momencie poczułem, że to jest jeszcze za mało – że ja tego pola do pisania potrzebuję jeszcze więcej, i że te formy wierszowane, piosenkowe są za krótkie i nie mieszczą całej tej treści, którą chciałbym uraczyć czytelników. Napisałem więc książkę. Wcześniej pisałem opowiadania przez długi czas, ale te opowiadania też nie spełniały tej roli, którą miały spełniać, bo pewnego dnia doszedłem do wniosku, że są zbyt krótkie. W pewnym momencie zacząłem te opowiadania poszerzać, one z kolei dosłownie zaczęły puchnąć – i finalnie jedno z nich przerodziło się w samodzielną książkę. Pomyślałem sobie, że to chyba czas na to, żeby zadebiutować, bo ile razy można przepisywać to samo opowiadanie w większej formie – więc napisałem pełnowymiarową powieść. I bardzo się cieszę, że tak się stało!

MATEUSZ: Masz już w planach kolejne powieści? A jeśli tak – to o czym będą one opowiadać?

TOMEK: Mam w planach, ale muszę najpierw skończyć tę naszą płytę! Zresztą, w tym roku chyba wydarzy mi się jeszcze jedna płyta, ale nie bardzo na razie mogę zdradzić, o jaki projekt chodzi. Niemniej jednak, myślę, że jak pokończę wszystkie nagrania, to jesienią tego roku zacznę pisać kolejną książkę. Nie robię tego na czas. Zresztą, ja w ogóle te swoje wytwory wydaję dosyć rzadko – bo przecież płyty wydaję mniej więcej co cztery lata i z książką też nie chciałem się spieszyć. Tym bardziej, że to nie jest mój sposób na życie – ja nie jestem przecież zawodowym pisarzem, tylko się dodatkowo spełniam w tej działalności. Więc, jak powiedziałem, planuję zacząć pisać tę kolejną książkę jesienią – a o czym będzie? Zapewne znowu o otaczającej nas rzeczywistości. Tak naprawdę jeszcze nie wiem! Potencjalnym tematów jest tyle, że na pewno nie będę miał kłopotów z wymyśleniem głównego wątku powieści. Na pewno będzie to książka o relacjach międzyludzkich, bo to mnie najbardziej interesuje. O relacjach w jakimś kontekście kulturowym – być może w kontekście tego, co się wydarzyło w tym roku. Nie wiem jeszcze dokładnie – ale na pewno będzie to opowieść o ludziach, o tym jak żyjemy ze sobą i co nas łączy, a co nas dzieli.

MATEUSZ: Słyszałem, że mało brakowało, aby świat nigdy nie usłyszał o Tomku Organku jako zdolnym muzyku i pisarzu – bo podobno tuż po studiach pracowałeś przez jakiś czas jako nauczyciel. Co zadecydowało o tym, że ostatecznie zdecydowałeś się dość mocno zaryzykować rezygnując z etatu w szkole i postawić na sztukę?

TOMEK: Zgadza się, ja byłem przez dwa lata nauczycielem zaraz po studiach! Ale ja wiedziałem od razu, że to nie jest zajęcie dla mnie. Męczyłem się przez te dwa lata okrutnie przy tej tablicy. Stojąc przed klasą czułem, że to nie jest moje miejsce. Jednocześnie muszę powiedzieć, że byłem dosyć dobrym nauczycielem i nie mam sobie nic do zarzucenia, gdyż starałem się wypełniać tę rolę bardzo odpowiedzialnie. Po prostu tak mam – jeżeli się za coś biorę, to robię to naprawdę na sto procent. Pewnego dnia zdarzył się jednak przypadek, a bardziej wypadek – bo był to wypadek samochodowy, w którym ucierpiałem dosyć mocno. Stało się to właśnie podczas dojazdu do szkoły – była oddalona od Torunia kilka kilometrów, więc byliśmy wożeni do niej przez specjalnego kierowcę. I właśnie ten wypadek symbolicznie przeciął tę część mojego życia, bo w szpitalu doszedłem do wniosku, że to jest dobry moment, żeby zmienić swoje życie, skoro jest ono tak kruche. Stwierdziłem, że właściwie, to ja chcę grać, chcę działać w zespole. W tamtym momencie już działaliśmy z SOFĄ powoli, to wszystko nabierało rozpędu. Niedługo potem dostaliśmy propozycję kontraktu płytowego od Kajaxu, więc ten przeskok finalnie okazał się mało bolesny. Później było trochę gorzej. Różnie bywało w moim życiu – było tak, że przez długi czas nie miałem za bardzo z czego żyć, ale nigdy nie chciałem wrócić do szkoły i do takiej regularnej pracy, bo ja bardzo serio traktowałem muzykę. Nie chciałem jej uprawiać po prostu tak hobbystycznie, z chłopakami przy piwku w piątek wieczorem po pracy, bo wiedziałem, że wtedy z tego nic nie będzie. Ja chciałem to traktować jako zawód, jako moje pełnoprawne zajęcie. I tą wytrwałością wygrałem chyba, bo okazało się, że dzisiaj mogę się z tego utrzymywać. Gram koncerty – i to jest piękne! Bardzo sobie cenię i kocham to życie, które prowadzę.

MATEUSZ: Powiem ci, że mam dość podobne podejście do życia, bo ja też po studiach przez pewien czas pracowałem krótko w wyuczonym zawodzie, po czym doszedłem do wniosku, że to w ogóle to nie jest dla mnie i zacząłem szukać innej życiowej drogi.

TOMEK: Ale jednak studia masz za sobą – a ja jestem zwolennikiem tego, żeby pójść na uniwersytet, poznać ludzi, poznać jakąś dziedzinę nauki i poszerzyć horyzonty. A później tak naprawdę można zrobić z tym wiele różnych rzeczy.

MATEUSZ: Dokładnie! Kilkukrotnie podczas tej rozmowy wspomniałeś o swoim pierwszym poważnym zespole, czyli formacji SOFA. Przygotowując się do tego wywiadu poczytałem troszeczkę o nim – i nigdzie nie znalazłem informacji żeby został on oficjalnie rozwiązany...

TOMEK: Bo nie został!

MATEUSZ: O widzisz! A planujesz jeszcze reaktywację tego projektu?

TOMEK: Nie wiem. My po prostu, wszyscy razem, rozeszliśmy się w pokoju i celowo nie powiedzieliśmy sobie, że to jest koniec, tylko uznaliśmy, iż zawieszamy ten zespół i zaczynamy osobno robić swoje rzeczy. Być może zdarzy się kiedyś taki moment, że zapragniemy wrócić i nagrać jakąś płytę okolicznościową. Fajnie jest mieć taką otwartą furtkę i ja nie chcę jej zamykać jeszcze, bo kto wie, co przyniesie przyszłość. Kasia Kurzawska, wokalistka tego zespołu, zbiera się teraz do wydania w końcu swojej autorskiej debiutanckiej płyty i bardzo jej kibicuję. Z kolei Iwo, czyli ten raper, który tam był, znany też jako STUB, mieszka na stałe w Wielkiej Brytanii. Pozostałe chłopaki, Adam i Robert, są ze mną w zespole. Był jeszcze Bartek Staszkiewicz, który też mieszka w Toruniu – on również jest muzykiem zawodowym. Udziela się jako muzyk sesyjny, bo grywał chociażby z Grześkiem Hyżym i Fisz Emade. Tak czy inaczej – kto wie, zobaczymy co z tego będzie w przyszłości. Natomiast niewiele osób o tym wie, ale mam jeszcze trzeci skład, z którym wydałem kiedyś jedną płytę – taki poetycko–punkowy, nawet nie wiem do końca, jak to nazwać! Nazywa się Ser Charles. W składzie tej formacji jest mój serdeczny przyjaciel Stefan Kornacki, który pisze teksty i je deklamuje do muzyki, którą gramy z Adamem z mojego zespołu Ørganek. Mamy z tego wielką frajdę! Niedługo wyjdzie druga płyta z pięknymi tekstami Stefana. Stefan to jest taki artysta–performer, talent Trójki sprzed wielu lat. Bawimy się muzyką!

MATEUSZ: Na Facebooku wciąż widzimy rozpiskę waszej wiosennej trasy, której spora część to przeniesione koncerty z jesieni. Jaka w tej chwili jest szansa, że choć część z tych występów się w ogóle odbędzie?

TOMEK: W tej chwili z oczywistych względów to jest troszkę takie wróżenie z fusów, ale mam kontakt bardzo silny z ludźmi z branży i wiem, że niektóre festiwale są już intensywnie planowane. Nie mogę zdradzić które, bo ja nie jestem do tego upoważniony – ale jednak prace nad nimi trwają. Mamy też mnóstwo zapytań z różnych miast na letnie koncerty, więc wiem, że miasta również się przygotowują do tradycyjnego sezonu plenerowego. Bardzo bym chciał, i chyba wszyscy by chcieli, żeby już się to życie unormowało i żebyśmy wrócili do koncertów. Zresztą, widzę też, co się dzieje w kraju. Ludzie trochę już nie wytrzymują – wbrew obostrzeniom otwierają się lokale, otwierają się stoki, otwierają się hotele. Ludzie po prostu nie mają z czego żyć i są zmuszeni do takich, czasami dramatycznych, decyzji. Więc tak sobie myślę, że wiosna – a może późna wiosna czy początek lata – jest do ugrania, i że jednak pod jakimś rygorem sanitarnym te koncerty się będą jednak odbywały. Jestem pełen nadziei. Dlatego, między innymi, spieszymy się tak z płytą, żeby na ten nowy sezon móc pokazać już nowy materiał.

MATEUSZ: Jasne! Mocno trzymam kciuki za to, żeby się to wszystko udało. Swoją drogą, przez całą rozmowę słyszę psiaka w tle – co to za bestia nam przeszkadza w dyskusji?

TOMEK: To jest Zula, mój pies, owczarek szkocki. Ona się jakoś ostatnio mocno denerwuje, bo muszę chyba z nią częściej wychodzić. Ja zawsze miałem psy. Mieszkam z psami, żyję z psami i je kocham. Rozumiem je jak ludzi.

MATEUSZ: Mi też towarzyszy podczas tego wywiadu psina, więc mogłyby sobie z Zulą przybić łapę! A kończąc już ten wywiad: czego, oprócz rychłego powrotu na scenę i udanego ukończenia płyty, możemy ci życzyć na ten rok, który tak naprawdę jest jeszcze młody – i czego sam chciałbyś życzyć swoim fanom?

TOMEK: Przede wszystkim zdrowia! Ja wiem, że być może są to banalne życzenia, ale tak naprawdę to wszyscy dzisiaj potrzebujemy przede wszystkim właśnie zdrowia – sam odczułem ten COVID na własnej skórze i wiem, co on robi z człowiekiem. Poza tym, pandemia zablokowała nam nasze aktywności, pozbawiła nas środków do życia, zabrała nam pracę i spotkania towarzyskie, a także to, co najbardziej lubimy – sens naszego istnienia społecznego, czyli kina, teatry, całą kulturę. Życzę nam wszystkim, żeby to się otworzyło już teraz – na nadchodzącą wiosnę i lato – żebyśmy byli zdrowi, cieszyli się życiem i żebyśmy wrócili do normalności, pełni nadziei i dobrej energii!

Komentarze: