Maciej Balcar: "Czas leci szybko, ale my nie musimy wcale poddawać się temu pędowi"

Maciej Balcar: "Czas leci szybko, ale my nie musimy wcale poddawać się temu pędowi"

Zapraszamy do naszego wywiadu z Maciejem Balcarem, o nowym teledysku, planach wydawniczych i najbliższych koncertach, rozmawiał Przemek Kokot.

- W niedzielę miała miejsce premiera Twojego nowego teledysku do utworu "Kapturek", utworu z płyty "Struś", czemu akurat padło na ten utwór?

Przewrotna historia napisana przez Emila Bartla oparta jest luźno na motywach bajki, bardzo lubię ten tekst, jest niejednoznaczny. Kapturek to w końcu wesoły utwór, przy którym chodzi nóżka i można puścić oko do słuchacza. Marzyła mi się premiera singla na przełomie maja i czerwca, uważałem, ze piękna pogoda i wiosenno-letni okres to będzie idealny moment dla Kapturka. Pojawiła się jednak pandemia, nastroje były średnie a do tego mieliśmy przeboje z wyborami. Przerzuciłem temat na koniec lata, w między czasie pojawił się pomysł na teledysk, miasto moje rodzinne, Ostrów Wielkopolski włączyło się w projekt, powstało coś ekstra, więc chyba nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

- Twój teledysk to animowana historia, skąd pomysł, żeby akurat taką formę przyjął obraz do  Twojego utworu?

Lubię sztukę animacji, a przy obecnych możliwościach technologicznych, ograniczać nas może jedynie wyobraźnia. Zawsze marzyły mi się takie klipy, jest tu spore pole do popisu dla kogoś z odpowiednim talentem i zacięciem. Mam nadzieję że będziemy ten kierunek kontynuować w przyszłości. I już się na to cieszę.

- Klip zrealizowała Twoja żona, to ona wyszła z inicjatywą i pomysłem, że tak ma on wyglądać?

Wirginia to bardzo zdolna bestia, która ma wiele talentów, pozostających losowo w stanie uśpienia. Ciągle mnie zadziwia. Do tego dąży do celu niczym walec i zawsze realizuje swoje projekty w wyznaczonym terminie, tak jakbyśmy ciągle byli na wydziale Architektury i mieli sesje do zaliczenia. Tak, to Ona wyszła z inicjatywą, przygotowała sobie scenariusz, rozrysowała sceny co do sekundy, zaczęła uruchamiać pierwsze sekwencje. Zainspirowana przewrotnością tekstu postanowiła wpleść dodatkową, własną fabułę. Już wtedy wiedziałem że będzie fajnie.

- Patronem teledysku zostało Twoje miasto - Ostrów Wielkopolski. Czy jako obywatel Ostrowa możesz liczyć na wsparcie w realizacji swoich celów i marzeń?

Mam to szczęście, że faktycznie tak jest; Ostrów już kiedyś mocno mnie wyróżnił umieszczając na swoich banerach wjazdowych, tzw. „Witaczach”. Stałem się ambasadorem miasta. Wtedy też wsparł mnie i zainicjował, a właściwie reaktywował moją solową działalność albumem „Ogień i Woda”. Naprawdę, sporo zawdzięczam mojemu Ostrowowi...

- Czyli rozumiem, że prezydent miasta lubi rockowo-bluesowe klimaty?

W Ostrowie mamy prężnie działający „Jazz w Muzeum”, festiwal bluesowy „Jimiway”, imprezę „Reagge na Piaskach”. Dużo dzieje się w kulturze i sztuce, świetne imprezy odbywają się w OCK i pięknie odrestaurowanej Synagodze, myślę że nasze władze po prostu rozumieją potrzebę obcowania z taką konkretną rozrywką.

- Nie myślałeś może o reedycji płyty "Czarno" która praktycznie jest niedostępna na rynku, a była by fajną niespodzianką dla fanów?

Ten temat przewija się niemal od początku mojej historii muzycznej. Płyta miała premierę w 1998 roku i dość szybko się wyprzedała z magazynów, ale losy praw autorskich i wydawniczych są na tyle zagmatwane, że nie udało mi się jeszcze do tej pory zlokalizować osoby decyzyjnej w sprawie. Z tego powodu, na reaktywującym mnie krążku „Ogień i Woda” z 2010, umieściłem najważniejsze dla mnie utwory z „Czarno” w nowej odsłonie. Z tego też powodu, na 20 rocznice premiery „Czarno” szarpnąłem się na Allegro i zakupiłem sobie egzemplarz albumu za jedyne 350 zł. Tak, żeby mieć choć jeden w domu.

- Domyślam się, że pandemia i całe z nią zamieszanie pokrzyżowało Twoje solowe plany jak i dżemowe, jeśli chodzi o koncerty. Jak zniosłeś ten długi czas, który tak naprawdę jeszcze się nie skończył i nie wiadomo kiedy się skończy?

Współczuje młodym artystom, którzy kipiąc energią do działania, ostro walczyli o swoje i pandemia zatrzymała ich w blokach startowych w domu. Ten dom zamienia się szybko w więzienie, a ty żebrzesz o każdą uwagę swoich fanów, bo już sfotografowałeś się na tle każdej ściany, nawet tej w toalecie. Ja mam dziwne przeczucie, że ten czas bez koncertów, hałasu z nimi związanego, był mi bardzo potrzebny, wręcz zbawienny, o czym chyba nawet początkowo nie zdawałem sobie sprawy. Dużo czasu na czytanie, pracę w ogrodzie, porządki na półkach, w szufladach i w głowie. Dużo satysfakcjonującego kontaktu z dzieciakami. Wiele się dobrego wydarzyło w tym niedobrym czasie. Jak już trochę odpocząłem, wymyśliłem sobie cykl ulubionych moich coverów i wrzucałem co tydzień wideo z nagraniem. Dobre oświetlenie, nagrania w warunkach studyjnych, kolejny pretekst żeby czegoś nowego się nauczyć, jak chociażby montaż wideo...

- Czy masz już jakiś zarys nowej płyty, jakieś pierwsze szlify?

Tak, jest tego całkiem sporo, bo mamy już na czysto większość nagrań. Z powodu niepewnej sytuacji solowej trasy zimowej w lutym, postanowiłem jednak wstrzymać wydawnictwo, przesuwając temat o rok. Głupio było by wydać płytę i promować ją z domu. Wolę bezpośredni kontakt z publicznością.

- A jeśli chodzi o koncerty, te na żywo czy on-line, będzie można niedługo gdzieś Cię posłuchać?

6 września zaśpiewam na galowym finale Opola piosenkę „Za Ostatni Grosz” Budki Suflera, 11 września w Rybniku promujemy naszą nową płytę z Carrantuohill, we wrześniu też uda nam się prawdopodobnie zrealizować zaległy koncert solowy na rzecz Hospicjum Cordis. Po mału ruszamy z Dżemem, mam też przyjemność znów stanąć na deskach Teatru Rozrywki w Chorzowie, w październiku odbędzie się tam premiera spektaklu „Janowska. Synowie Aliny”, do którego skomponowałem kilka utworów i w którym wezmę udział.

- Na koniec rozmowy, czego możemy Ci życzyć oczywiście oprócz zdrowia i powrotu do koncertowania?

Ostatni okres pokazał mi jak bardzo nie zauważałem chwili, goniąc myślami do jakichś dat, czy terminów. Myślę, że życzyłbym sobie jeszcze więcej uważności, bo czas leci szybko, ale my nie musimy wcale poddawać się temu pędowi. Problem tkwi zawsze i wyłącznie w naszych głowach.

Komentarze: