Bovska: "Płyta to jest moja osobista wizytówka i album musi być sztosem"

Bovska: "Płyta to jest moja osobista wizytówka i album musi być sztosem"

Zapraszamy do lektury naszego wywiadu z niezwykłą artystką o pseudonimie Bovska, poświęconemu wydanej w piątek płycie "Sorrento"

Rozmowę przeprowadził Przemek Kokot.

Niedawno miała miejsce premiera Twojego nowego albumu "Sorrento". Opowiedz nam o powstaniu albumu – ile czasu zajęło jego nagranie?

Nagrywając album, myślę już o następnym. Zawsze mam gdzieś z tyłu głowy plany na odleglejszą przyszłość. Tak samo było, gdy nagrywałam album „Kęsy” – wtedy też już myślałam nad następną płytą. Późną jesienią zaczęłam mocniej rozmyślać o nowej płycie – pojechałam wtedy do Włoch, na takie ostatnie wakacje przed zimą, i to był czas, który pozwolił mi trochę odetchnąć , bo bardzo dużo w moim życiu się działo. Głowa mi trochę wtedy odpoczęła i właśnie wtedy zaczęło się tworzenie tej płyty. Może jeszcze nie wiedziałam, że płyta będzie miała tytuł „Sorrento”, ale coś już tam zaczęło się tworzyć.

Da się odczuć na płycie inspirację podróżą do Włoch, co sugeruje zresztą sam tytuł. Czy będąc tam wiedziałaś już, jak będzie wyglądał album?

To był wyjazd, podczas którego wiedziałam, że po powrocie będę wchodzić do studia, więc byłam w ciągu pisania tekstów. U mnie proces pisania tekstów wygląda tak, że zapisuję, co mi do głowy przychodzi , a później następuje nadanie kształtu myślom i  zaczyna się bardziej intensywne pisanie – i ten moment był właśnie we Włoszech. Myślę, że to nie same Włochy były tutaj istotne – jakbym była na przykład w Tokio, to też bym tworzyła. We Włoszech spotkały mnie gwałtowne burze i sztormy. Południe Włoch jest niezwykle inspirującym miejscem, gdyż jest przepełnione niezwykłym pięknem. Taka ciekawostka – piosenkę „Sorrento” napisałam, jak już byłam w Polsce, tęskniąc za tym miejscem i klimatem.

Skąd czerpiesz inspiracje do pisania tekstów?

Przesiewam przez sito świat, który do mnie dociera i stąd właśnie czerpię inspiracje. Mam różne myśli i obserwacje, nie do końca dotyczące mojego życia. Przepuszczam przez głowę różnego rodzaju sytuacje i próbuję znaleźć syntezę. Przekazanie szerszej myśli, którą chciałoby się zmieścić w zdaniu czasem bywa trudne, ale piosenka daje większe możliwości. Piosenka ma ten dar, że jest muzyka i można to tak wszystko wyrazić, że słowa nie będą banalne. Jest to strasznie cienka granica, szczególnie jak się pisze piosenki o miłości – a taka jest na przykład piosenka „Sorrento”. Na nowej płycie jest dużo mniej opowieści,  niż na „Kęsach”, gdzie przedstawiłam słuchaczom konkretne sytuacje. Nowa płyta to na pewno kalejdoskop moich doświadczeń muzycznych, co mnie bawi i jednocześnie daje satysfakcję i radość.

Jednym z singli jest utwór „Między nami” opowiadający o tęsknocie za drugim człowiekiem – jakby na to nie patrzeć, to utwór mocno na czasie. Czy uważasz, że okres nauczy nas czegoś i wyjdziemy z niego nie tyle silniejsi, ale mądrzejsi?

Szczerze ci powiem, że nie do końca wydaje mi się, byśmy mogli wyjść z tego mądrzejsi – chociaż bardzo bym chciała, żeby tak było. Nie mam w sobie takiego zaufania do ludzi, którzy decydują o ważnych rzeczach, żebym wierzyła, że wszystko się naprawdę dobrze skończy.  Cała ta sytuacja pokazała na pewno, że trzeba przeznaczać więcej pieniędzy na służbę zdrowia, ale to jest inny temat. Może będziemy bardziej doceniać to co mamy, jaki mamy potencjał i siłę w sobie. I to, że funkcjonując w społeczeństwie mamy wpływ na ogół tego, co się dzieje. I to moim zdaniem jest super, szczególnie w obliczu tego, co się teraz dzieje na świecie, a przede wszystkich w Stanach Zjednoczonych. Wydaje mi się, ze najważniejszą lekcją z tej całej sytuacji jest to, że działając w grupie można naprawdę wiele. To w ogóle jest pierwszy kryzys, jakiego doświadcza nasze pokolenie – i jak mówią epidemiolodzy, pewnie nie ostatni. Obyśmy byli do takich kryzysów lepiej przygotowani w przyszłości.

A według jakich kryteriów dobierasz single?

Nie cierpię tego robić! Szczerze, to wśród trzech piosenek, które są singlami, tylko jedna jest moją ulubioną. Ale istotą singla jest to, że ma być to nośnik, który przykuje uwagę słuchacza. Czym innym jest singiel radiowy, czym innym teledysk, a jeszcze czym innym piosenka, która ma sobie poradzić w streamie. Płytę promują, jak już wspomniałam, trzy single. Pierwszy udostępniłam już dużo wcześniej, przed ukazaniem się płyty. A co do wyboru – to nie jest tak, że zasiada rada i debatuje nad piosenkami. Owszem, staram się wspierać moją managerką i Jaśkiem Smoczyńskim, zawsze pytam ich o zdanie, czekam, aż się „prześpią” z tematem i co powiedzą, ale ostateczna decyzja i tak należy do mnie. W tym wypadku chciałam pokazać różne oblicza tej płyty i dlatego te single są swoimi przeciwnościami, innymi światami, ale właśnie taki jest świat „Sorrento” – różny, naładowany  emocjami.

Na nowej płycie pojawia się pokaźniejsza warstwa elektroniczna, niż na poprzednich albumach. To był pomysł twój, czy może Jana Smoczyńskiego – producenta płyty?

Czy rzeczywiście tej elektroniki jest dużo więcej, niż wcześniej? Nie do końca mogę się z tobą zgodzić, bo przy powstawaniu wszystkich naszych płyt zawsze opieramy się zarówno na brzmieniu analogowym, jak i syntetycznym. Może ci się tak wydawać, że jest więcej elektroniki, bo Jasiek korzystał z nowych narzędzi – on uwielbia nowości i kombinuje, modyfikuje różne brzmienia. W związku z tym się rozwija i może stąd to odczucie. Dzięki tym zabiegom ja też się wiele uczę i dowiaduję o swoim brzmieniu. Myślę, ze najwięcej elektroniki było jednak na płycie „Pysk”. Tutaj chciałam troszkę złagodzić brzmienie i sięgnąć po ostrzejsze dźwięki. Chciałam uprościć swoje piosenki. Jestem przekonana, że dochodzenie do prostoty jest największą cnotą w sztuce!

A Twoja kolekcja „Sorrento”? Skąd wzięła się u ciebie pasja do projektowania i czy sprawia ci taką samą frajdę, jak muzyka?

Faktycznie, niedawno swoją premierę miały buty zaprojektowane przeze mnie dla Sofixa i z Sofixem stworzone. Oprócz wspomnianych butów, są jeszcze skarpetki i piny w kształcie cytryny stworzone przeze mnie wraz z firmą Kabak, z którą już od jakiegoś czasu chcieliśmy coś zrobić, ale nie było czasu – a teraz wreszcie się udało. A to wszystko zbiegło się z premierą płyty –  są to na pewno miłe dodatki, które miłośnik Sorrento może sobie kupić i nosić. Na razie nie ma na stronie więcej ciuchów, choć bardzo bym chciała, ale nie mam na to na razie czasu. Jeszcze były obrazki, które sama rysowałam podczas kwarantanny i sprzedawałam je w preorderze wraz z albumem. Rysowanie sprawiało mi wiele radości i ciężko było mi się z nimi rozstać, gdyż spędziłam nad nimi naprawdę wiele godzin. Ja jestem również ilustratorem, więc to płynie w mojej krwi. Rysowanie łączy moje pasje. W czasie lockdownu było swego rodzaju medytacją. Te wszystkie rzeczy które towarzyszyły promocji płyty, tworzenie wizualnego świata, to rodzaj przyjemności, którą mogę dzielić się z fanami. To daje mi ogromną radość. A jeśli chodzi o frajdę – to przede wszystkim cenię sobie ten balans pomiędzy tworzeniem muzyki, a pracami graficznymi i projektowaniem. To jest niesamowicie cenne, tym bardziej, że projekty graficzne które robię dla Bovskiej są także moją wizytówką jako grafika.  Oprócz tego tworzą się fajne relacje z osobami, z którymi współpracuję – jak powiedzieli chłopaki z Sofixa: „tylko fajne rzeczy i tylko z fajnymi ludźmi”. Dlatego zdecydowałam się na współpracę z polskimi markami, gdyż wiem, co i jak tworzą, dzięki czemu mam pewność, że produkt, który sprzedaję swoim fanom, będzie miał super jakość. Mogłabym porywać się i próbować tworzyć od początku wszystko sama i nadzorować proces produkcji. Dzięki współpracy z fajnymi i odpowiedzialnymi ludźmi wiem, że jakość produktu który tworzymy wspólnie będzie najwyższa. Tak samo jak ja osobiście biorę pełną odpowiedzialność za płytę, którą wydaję. Jestem perfekcjonistką, dlatego jeżdżę zawsze na tzw. akcept druku, by dokonać ewentualnych korekt i móc zadecydować o kolorystycznych niuansach.

Znana jesteś również ze swoich pasji artystycznej i prac plastycznych. Co dla ciebie jest ważniejszą formą wyrazu: malowanie czy muzyka?

Piosenki! Choć to ciężkie pytanie, ale chyba największe spełnienie daje mi połączenie obu tych rzeczy. Dziś wydawanie muzyki jest zamknięte w pewnej formie. Połączenie muzyki z grafiką daje mi największą radość, bo mam poczucie całości. Muzyka jest cudowna, ale ma związek z różnymi procesami działalności, tworzenie, nagrywanie jest super, to jest sztuka która dzieje się w określonych ramach czasowych. Malowanie jest bardziej samotnią, totalną odskocznią od ludzi. Podczas kwarantanny rysowanie było jedną z najcudowniejszych rzeczy – uwielbiałam to robić! Przy okazji premiery płyty nie miałam przestrzeni na pisanie nowych tekstów, no może poza #hot16challenge, który nagraliśmy z Janem. Fajne jest to, że nie mam jednego zawodu, że potrafię zrobić tak wiele rzeczy. To daje mi spełnienie. Lubię też uczyć się wciąż czegoś nowego.

W 2016 roku zadebiutowałaś albumem „Kaktus” – mamy rok 2020, a ty masz na koncie już cztery albumy. Jaka jest tajemnica tej regularności?

To wynika z mojej natury, nie lubię się zatrzymywać, mam potrzebę robić ciągle coś nowego. Mnie to naprawdę kręci, lubię wchodzić do studia, nagrywać. Bookuję u Jaśka dużo wcześniej terminy i cisnę, by cały czas iść do przodu. Między pierwszą a drugą płytą był rok, między drugą i trzecią, oraz między trzecią i czwartą po półtorej roku. Dziś jest też możliwość wydawania singli, więc możesz dostarczać muzykę na bieżąco dla swoich fanów. Zobaczymy, co będzie dalej.

A nie myślałaś może o przesunięciu premiery?

Nie, a już na pewno nie na jakiś odległy termin. Chociaż trochę mi smutno, bo nie gram koncertów, a piosenki powstały rok temu i chciałam już je pokazać światu. Przesunięcie premiery i czekanie byłoby jednak bardzo męczące i nie miałabym jak tworzyć nowych piosenek. Wydaje mi się, że istotnym miejscem w obecnych czasach jest stream i Internet. Dla mnie jest to nawet ważniejsze, niż fizyczny egzemplarz, który wychodzi, więc tym bardziej nie chciałam nic zmieniać.

To tu mnie zaskoczyłaś, bo w „Kaktusie” znaleźliśmy piórka, w pozostałych płytach też były różne dodatki, więc wydawało mi się, że przykładasz dużą wagę do fizycznych wydań. Skąd, swoją drogą, czerpiesz pomysły na tak nietypową oprawę płyt?

Takiego „Kaktusa” już nikt w podobnej formie nie wyprodukuje – ale wiesz, jakby myśleć w kontekście rynkowym, to obecnie najważniejszy jest stream. Utwór ma być jak najczęściej share’owany, ma mieć swój teledysk, który przyciągnie uwagę fanów. Klip to nie jest łatwa forma realizacji ze względu na koszta – jak chce się coś zrobić spektakularnego, to trzeba  się z nimi liczyć. Pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć. Tak samo jest z drukiem. Staram się na bieżąco być z tym, jak funkcjonuje obecny świat, i się nie zatrzymywać. Przykładam jednak oczywiście ogromną wagę do tego, jak wygląda płyta, bo to jest moja osobista wizytówka i album musi być sztosem. Przyświeca mi taka idea, że każda moja płyta ma się czymś wyróżniać, dzięki czemu z czasem nabierze swojej wartości i będzie stanowił cenny element zbiorów każdego kolekcjonera.

Uważasz, że każdy twój następny album jest dojrzalszy? Że przechodzisz ewolucję, rozwijasz się?

Mam potrzebę ciągłego rozwoju i myślę, że kolejne albumy są świadectwem rozwoju i zmian, które zachodzą we mnie. Moją intencją jest to, żeby stale coś zmieniać i pokazywać coś nowego, choć jestem także przekonana, że wszystko już było. Koncerty są miejscem, gdzie sprawdzam nowy materiał. Zachowania fanów są dla mnie natchnieniem przy tworzeniu następnych utworów. Uwielbiam przesłuchiwać na Spotify nowości z różnych gatunków muzycznych i tym co mi się podoba inspirować się, obserwować.  Myślę więc, że ten mój rozwój artystyczny następuje, ale oczywiście jest to bardzo subiektywna opinia.

W ostatnim czasie mieliśmy więcej czasu na słuchanie i oglądanie w domowym zaciszu – czy możesz zdradzić, co udało ci się ciekawego zobaczyć i co najczęściej leciało w twoim głośniku, oczywiście prócz płyty „Sorrento”?

O matko! Widziałam tyle filmów i seriali, że ciężko wskazać te najlepsze – jestem uzależniona od Netflixa! Na pewno zapamiętałam „Unorthodox” czy „Kalifat” – to bardzo ciekawe i mocne seriale! Lubię też  sci-fi, na przykład serial „Colony”,  może nie tak ambitny, ale również polecam. Oprócz tego lubię wracać do filmów, które już widziałam – ostatnio wróciłam chociażby do filmów Paolo Sorrentino. A jeśli chodzi o muzykę, to powiem szczerze, że śledziłam tylko co się dzieje na rynku polskim. Ale nie odkryłam niczego, co mogłabym określić jako niesamowicie ciekawe. Ostatnio też odkryłam natomiast YouTube’a jw innym kontekście – tzn świat tutoriali czy treningów. Wcześniej nie specjalnie z tego korzystałam.

Czego możemy ci życzyć na koniec naszej rozmowy?

Na pewno poproszę więcej koncertów, zdrowia, jeszcze więcej koncertów i pięknych wakacji! Cóż więcej do szczęścia potrzeba? Aha – i żebym jak najszybciej zaczęła pisać nową płytę, bo wiesz, że to lubię!

                                                                        korekta: Mateusz M. Godoń

Komentarze: