Dżej Dżej (Big Cyc): "Kawałki Big Cyca to taka historia Polski w piosence"

Dżej Dżej (Big Cyc): "Kawałki Big Cyca to taka historia Polski w piosence"

Formacja Big Cyc świętuje właśnie swe 30-lecie. Tę okrągłą rocznicę zespół postanowił uczcić w nietypowy sposób: wydając album " 30 lat z wariatami", stanowiący w istocie  kompilację utworów grupy nagranych przez innych artystów w hołdzie Big Cycowi.  Premiera tego krążka stanowiła znakomity pretekst do przeprowadzenia wywiadu z jednym z członków Big Cyca, Jackiem "Dżej Dżejem" Jędrzejakiem, do którego lektury serdecznie zapraszamy!

Rozmowę w imieniu portalu wyspa.fm przeprowadził Maciej Janiszyn.


MACIEJ: Gratulujemy świetnego pomysłu na świętowanie okrągłych urodzin! Skąd pomysł na tak interesujący format jubileuszowego albumu?

DŻEJ DŻEJ: Dziękujemy! Stwierdziliśmy po prostu, że nie ma sensu wydawać kolejnej jubileuszowej składanki. XXX-lecie obchodzi się raz w życiu, więc skonstatowaliśmy, że musimy przygotować coś ekstra. My zawsze byliśmy ekipą dość towarzyską i teraz postanowiliśmy wykorzystać swoje znajomości. Umyśliliśmy sobie, by stuningować naszą twórczość przy udziale kolegów ze sceny. Jednym słowem, zrobiliśmy muzyczny wariant czegoś w stylu "odpicuj mi brykę". Nasze piosenki dostały nowe życie, a jak wiadomo, "żyje się tylko dwa razy".

Czy trudno było namówić gwiazdy polskiej sceny do udziału w tym projekcie?

Bardzo łatwo – i to nas niesamowicie zaskoczyło i ucieszyło. Większość artystów podeszła do materii z wielkim entuzjazmem. Oczywiście, sam proces kompletowania utworów trochę się przeciagnął, ale generalnie była to niesamowicie fascynująca przygoda. Był pretekst do spotkania się, pobiesiadowania, co sprawiło wszystkim wiele radości.

Jaki był klucz dobierania utworów do poszczególnych wykonawców?

Właściwie nie było żadnego klucza. Kto miał ochotę – nagrywał. Staraliśmy się jedynie dobrać artystów w różnym przedziale wiekowym, reprezentujących różne stylistyki. Zaprosiliśmy trochę młodzieży. Miało być ciekawie, więc powiedzieliśmy: "im dziwniej, tym lepiej". Większość wykonawców znamy osobiście, a cenimy i lubimy wszystkich.

Domyślam się, że płyta nie powstała w kilka dni w studiu, bo zebranie takiej grupy artystów w jednym miejscu i w jednym czasie jest raczej rzeczą niemożliwą. Jak długo zatem nagrywany był ten album i jak odbywały się nagrania?

Praca nad płytą trwała dwa lata. Zespoły realizowały nagrania we własnym zakresie i najczęściej w swych ulubionych studiach. Wiadomo, każdy ma swoje plany i projekty, więc nie wolno nikogo popędzać. Wiemy po sobie, że nie można artysty irytować podczas procesu twórczego. Postawiliśmy na siłę spokoju. Czuwaliśmy tylko nad doborem piosenek i terminami. Muszę przyznać, że koleżanki i koledzy przyłożyli się, czym sprawili nam niesamowitą frajdę.

Płyta prezentuje szeroki rozstrzał w stylach muzycznych  –  od disco, rocka, punka, aż po ostre, metalowe granie (choćby w wykonaniu Huntera). Spodziewaliście tak różnorodnego stylu, czy raczej wyszło to dopiero podczas produkcji i nagrywania płyty?

Jak już wspomniałem, bylo to jedno z założeń tego albumu. Miało być brawurowo, wesoło i eklektycznie. Chodziło o to, by słuchaczy zaskoczyć i pokazać inne oblicze Big Cyca. Również o to, by pokazać ludziom, w jaki sposób można interpretować jedną piosenkę. Akurat świetnie się to udało w przypadku Huntera, bowiem ten sam utwór, "Dzieci Frankensteina", nagrał równiez raper Sobota.

Która interpretacja najbardziej was zaskoczyła, a którą uważacie za najciekawszą?

Wszystkie interpretacje są świetne i jedyne w swoim rodzaju. Na mnie wielkie wrażenie zrobiła wersja "Polaków" w wykonaniu Arka Jakubika i formacji Dr Misio. Znakomita jest równiez interpretacja piosenki "Antoni wzywa do broni" Jelonka. Kapitalne są Wilki i Olaf Deriglasoff, jedyna kobieta Renata Przemyk... mógłbym tak wymienić ze 39 wykonawców!

Jak oceniacie dziś swój pokaźny, 30-letni dorobek twórczy?

Troszkę się tego nazbierało! Na samym nowym albumie mamy 140 minut muzyki, a jeszcze brakuje takich piosenek, jak "Każdy facet to świnia", "Moherowe berety" czy "Słoneczny patrol". Jednym słowem, bagażnik ledwie się domyka! Kiedyś ktoś powiedział, że kawałki Big Cyca to taka historia Polski w piosence. Myślę, że to wyjątkowo trafne podsumowanie naszego dorobku!

Jeśli chodzi o zaistnienie na rynku muzycznym i nie utopienie się po 2-3 latach   łatwiej było działać te 20-30 lat temu, czy w obecnych czasach?

Każdy czas miał swoją specyfikę. W naszej epoce była to wielka improwizacja, podparta niesamowitym entuzjazmem i pasją, zarówno od strony artystów, jak i słuchaczy. To był świetny czas dla polskiego rocka. Grało się na marnym sprzęcie w domach kultury, ale za to przy pełnych salach, które buzowały jak Wezuwiusz przed eksplozją! Dziś panuje system korporacyjny, radia grają muzyczną konfekcję, nie pomagając polskiej muzyce. Publiczność się skurczyła, w większości traktując muzykę w sposób użytkowy. Dlatego chyba jednak dzisiaj jest ciężej.

Jaką radę dalibyście młodym muzykom zaczynającym dopiero swoją karierę?

Przed laty po koncercie Big Cyca odwiedził nas w garderobie Tomasz Stańko i powiedział: "Panowie, jeśli chcecie się utrzymać na rynku, musicie grać swoje gówno". Do dziś jest to nasze artystyczne credo, które polecamy wszystkim mlodym artystom!

Dzięki za rozmowę!


korekta: Mateusz M. Godoń

Komentarze: