Piotr Foreman Foryś (Hellias, Pudelsi, Revolver): "Muzyki się nie dzieli, jest albo dobra, albo zła"

Piotr Foreman Foryś (Hellias, Pudelsi, Revolver): "Muzyki się nie dzieli, jest albo dobra, albo zła"

Zapraszamy do lektury naszego wywiadu z Piotrem Foremanem Forysiem!

Opowiedz coś więcej o swoich muzycznych początkach. Zostałeś wokalistą w 1986 i z tego co wiem, to interesująca historia!

Moje początki związane z muzyką faktycznie były dość interesujące, bo nadeszły same... prawie znikąd, choć nie do końca. Od najmłodszych lat byłem maskotką rodzinną… polegało to na tym, że na wszystkich uroczystościach, mniej lub bardziej ważnych, byłem proszony o śpiewanie piosenek, recytowanie wierszyków, a czasami też i tańczenie (śmiech). Nic by nie było w tym dziwnego, gdyby nie to, że brawa jakie dostawałem po takim „występie” powodowały u mnie satysfakcję i gdzieś te moje emocje wewnętrznie powoli kształtowały rodzaj bakcyla, który załapałem, ale jeszcze chwilę musiałem poczekać. Około roku 1986 pojechałem do kumpla Jarka Pabisza (R.I.P.) na próbę jego zespołu metalowego HELLCAT… w sumie to miało nie być nic zobowiązującego, ot spotkanie towarzyskie przy paru piwach. W tamtym czasie byłem już wiernym słuchaczem muzyki metalowej i taka próba była dla mnie czymś fascynującym. Zespół sobie grał, iskry sypały się z gitar, a ja cały czas zapatrzony i  zasłuchany byłem w wokalistę, który według mojej oceny kompletnie nie przekazywał żadnej energii w stosunku do ziejących gitar... i nagle został poproszony do telefonu (próba odbywała się w mieszkaniu na 10. piętrze!). Po chwili wokalista oświadczył, że na dzisiaj kończy, bo jest umówiony z dziewczyną. Miny członków zespołu nie były zbyt wyraźne, bo kapela przygotowywała się do przeglądu „Cedzak” w NCK, na który została już wpisana. W pewnym momencie pomyślałem sobie: „raz kozie śmierć, niech się dzieje, co chce”. „Ja spróbuję wam zaśpiewać” – oznajmiłem – koledzy trochę zdezorientowani zgodnie kiwnęli głowami i ruszył pierwszy utwór. Dałem z siebie wszystko, a co najważniejsze trafiona była tonacja... i w pewnym momencie pałeczki wyleciały z rąk perkusiście, gitary przestały grać… pytam „co się stało?” a oni na to: „człowieku, jesteś tysiąc razy lepszy od tego co wyszedł!!! Zostajesz!!! Rozpoczynamy metalową wojnę!!!”. Na przeglądzie „Cedzak” w 1986 na 24 kapele zajęliśmy 3. miejsce, co uważam za duży sukces, biorąc pod uwagę, że byliśmy amatorami, ale z ogromną pasją!

W 1987 dołączyłeś do zespołu Hellias, jak do tego doszło?

Początki HELLIAS ściśle się wiążą z HELLCAT, bo po przeglądzie „Cedzak” zespół dostał się na kolejny przegląd w ramach wojewódzkiego konkursu muzycznego do hali „Rotunda” w Krakowie. Na tym przeglądzie wypatrzyli mnie Goolary i Galon, dwaj gitarzyści którzy szukali kogoś takiego jak ja. Piorunujące wrażenie zrobił na mnie sprzęt, który w tamtym czasie oni posiadali. Po kilku dobrych tanich winach zgodnie zawarliśmy układ o tym, że zrobimy dobrą muzę i świat o nas nie zapomni… (śmiech). W krótkim czasie opracowaliśmy pierwsze utwory. Za moją namową zespół przybrał twarz mistyczną z cieniem okultyzmu i nasze koncerty od samego początku były dużą atrakcją nie tylko muzyczną. Nagraliśmy w tamtym czasie dwa albumy demo „Revenge of Hellias” i „Noc potępienia”. Dwuletnia zasadnicza służba wojskowa przerwała mi działalność w zespole, ale już w 1991 roku wydaliśmy swój pierwszy album „Closed in the fate coffin”... dzisiaj kultowy?!

Zespół zawiesił działalność w 1997 i znowu ją wznowił w 2007. Czym spowodowana była ta przerwa? 

Mówiąc szczerze, HELLIAS nigdy nie przestał istnieć - bardziej zawiesił się w próżni! Różne były powody. Zawsze brakowało nam tej przysłowiowej "kropki nad i", do tego doszła proza życia. Ale faktycznie wróciliśmy z impetem w 2007 roku i po dwóch latach w 2009 roku wydaliśmy płytę „A.D. Darkness”... uważam, że był to bardzo dobry powrót, na pewno przemyślany i zagraliśmy parę ciekawych koncertów z VENOM, TSA…

Opowiedz o płycie, którą wydaliście w lutym 2017 roku, zatytułowanej "Eight Cardinal Sins".

Długo czekaliśmy na tę płytę, bo tym razem utwory budowały się stopniowo, zarówno w sferze muzycznej jak i tekstowej. Bardzo jesteśmy dumni z końcowego efektu, bo to materiał, który wymusił na nas maksymalną koncentrację. Ciekawostką są na pewno goście-wokaliści: Sierściu (Cztery Szmery), z którym wykonałem cover AC/DC „Sin City”, Zielony (Virgin Snatch) - poszło nam świetnie razem w thrashowym numerze „Judas The King”, czy Olafn (Cementery of Scream), który dołożył kapitalne wokale w „Pair Of Sparks”. Muzycznie materiał opracował Goolary, tekstowo też miał wiele do powiedzenia, ale zgodnie przyjęliśmy jego wizję i razem doprowadziliśmy do finału. Płyta zdobyła pochlebne recenzje nie tylko w Polsce ale i na świecie… Myślę ze 2018 roku uda się Helliasowi zagrać kilka koncertów promocyjnych.

Do roku 2009 śpiewałeś w zespole Revolver. Czy mógłbyś powiedzieć coś o tym projekcie?

Wbrew pozorom Revolver był dla mnie bardzo ważną kapelą na mojej drodze muzycznej. Zagraliśmy około 200 tu koncertów, nagraliśmy 3 płyty („Dze Doorsz”, „Miłość bezz granitz” z gościnnym udziałem Nigela Kennedy'ego, „Poza czasem”). Podczas tej drogi poznałem cały światek muzyczny Krakowa i nie tylko, muzyków takich jak choćby Paweł Mąciwoda, Jorgos Skolias, Nigel Kennedy, Ryszard Styła, Janusz Muniak (R.I.P.), Jarosław Śmietana (R.I.P.) i wielu, wielu innych... Mieliśmy dwa wypady zagraniczne (Norymberga i Bratysława)… ostatnie koncerty to akustyczne na klawisze i gitarę, było ich sporo i było to świetne szlifowanie warsztatu.

W 2010 zostałeś wokalistą Pudelsów, jak do tego doszło?

Byłem na tzw. bezrobociu wokalowym i Franz Dreadhunter odnalazł mnie na Facebooku. Napisał: „callnij do mnie robimy „Ciemną Stronę” z Pudelsami. Możesz się przydać…”. Oddzwoniłem, a potem wszystko potoczyło się huraganowo. 3 miesiące morderczej walki w studio i podjąłem rękawicę! Bardzo miło wspominam tę metamorfozę muzyczną, jaką musiałem przejść, od tamtej pory wiele się nauczyłem i cały czas się uczę.

Nie bałeś się zmierzyć z tak ogromną legendą, jaką jest Maciej Maleńczuk? Wiem że mieliście okazję spotkać się na scenie…

Maciek Maleńczuk zawsze był dla mnie i jest artystą z wysokiej półki…  znam jego twórczość od początku, bardzo lubię HOMO TWIST, to na pewno jedna z najważniejszych kapel w historii polskiego rocka, lubię też jego działalność solową we wszelakich odsłonach. Poznaliśmy się tak naprawdę na koncercie XXX-lecia Pudelsów w październiku 2016 roku… miłe, sympatyczne spotkanie, kilka cennych uwag i pochwała słowna oraz pozdrowienia dla mnie ze sceny od Maćka. Było mi bardzo przyjemnie i miałem poczucie, że kontynuacja w Pudelsach ze mną na wokalu jest odpowiednia (śmiech). Od samego początku zawsze starałem się wnieść czystego żywego rock’n’rolla do tego zespołu, dać cząstkę siebie, swojego dzikusa (choć nie jest to łatwe zadanie). Nigdy nie myślałem o tym, po kim te utwory wykonuję, bo i tak oryginału nie przebiję. Tutaj chodzi nie o strach, tylko o perfekcję wykonawczą, bo tylko ona nie spowoduje hejtu. Jestem dumny z tego że m.in. słynny materiał „PUDELSI GRAJĄ DUPĄ” jako ten drugi udało mi się zaśpiewać i oddać ten klimat tamtych czasów.

W lutym ubiegłego roku wydaliście bardzo interesującą płytę zatytułowaną „Uber Alles”. Na płycie znalazło się bardzo wielu gości, m. in. Jeanne Giovanos, Szymon Goldberg, Justyna Motylska, a nawet raperzy - Boski Roman i Webster Tomasz Świder. Opowiedz, jak przebiegało tworzenie i nagrywanie tej płyty.

Płyta „Uber alles” to mój debiut płytowy z Pudelsami, więc bardzo na niego czekałem. Sam materiał tworzył się dość szybko i obficie (zarejestrowaliśmy ponad 25 utworów), tylko cały czas mieliśmy problem z wydawcą i przez to premiera płyty przesuwała się w nieskończoność… Ostatecznie wydawcą został HPPR z Torunia. Osobiście jestem bardzo zadowolony z końcowego efektu - jest to na pewno dobry fundament przed kolejną płytą, która może nawet ukaże się jeszcze w 2018 roku. To że jest ona tak zróżnicowana stylistycznie to pomysł Pudla (Andrzej Bieniasz) który taki miał plan od samego początku. Mnie osobiście bardzo odpowiada taki zróżnicowany bigos muzyczny, bo jesteśmy w stanie każdemu dogodzić (śmiech). Zależało nam, aby płyta dotarła do jak największej ilości słuchaczy i tak pewnie się stało. Z tego, co wiem na listę Antyradia trafiła piosenka „Bestie”, którą osobiście bardzo lubię za warstwę tekstową i muzyczną… to taka hard rockowa perełka na tym wydawnictwie! I rzeczywiście, tak jak mówisz, jest na płycie wielu gości (to też pomysł Andrzeja), którzy fajnie upiększają numery, a raperzy spowodowali, że muzyka Pudelsów weszła w fuzję z młodzieńczym zacięciem i jest smak świeżej krwi (śmiech). Jeanne Giovanos to wokalistka słynnego Dupą (nie mogło jej zabraknąć – to słowa Andrzeja) zaśpiewała nową piosenkę do tekstu Pudla sprzed wielu lat, za to Szymon Goldberg przypomniał się utworem, który nigdy wcześniej nie został wydany w formie płytowej i nadarzyła się okazja do publikacji.

Utwór "5885 Punkowa Pieśń Pożegnalna" to hołd dla tragicznie zmarłego Piotra Marka. Miałeś okazje poznać go osobiście? Jeżeli nie, jaki wpływ jego postać - muzyka, malarstwo i fotografia a także samobójcza śmierć - ma na Ciebie?

Teledysk „5885” powstał u Pudla w ramach tzw. zgrupowania zespołu przed nowym sezonem Anno Domini 2017 i został wybrany jako klip promujący naszą najnowszą płytę. Kilka słów o samej piosence. Pudel odnalazł w swoich zapiskach fragment tekstu Piotra:

„ZABIJ TEN STRACH ,ZABIJ TEN LĘK,
WŁÓŻ SOBIE W GĘBĘ JOINTÓW PĘK,
URŻNIJ SIĘ RAZEM ZE SWOJĄ KOSTUCHĄ
ODSTAW JEJ KOSĘ I ZWAL JĄ POD GRUCHĄ…”

Dopisaliśmy resztę. Czuliśmy, że duch Piotr Marka krąży nad naszymi głowami. Pierwotna wersja różniła się od ostatecznej, była bardzo smutna, nostalgiczna, wręcz płaczliwa. Pudel jednak uparł się nagrać tę piosenkę i nazwać ją „Punkowa Pieśń Pożegnalna”. Postać i życie Piotra Marka mają dla Pudla wymiar prawie religijny i zawsze, kiedy go odwiedzam, przytacza mi różne opowieści o Piotrze, pokazuje jego obrazy i nasyca mnie tym tematem. Ja Piotra Marka nigdy osobiście nie poznałem, ale w jakiś sposób stał mi się bliski. Reżyserem teledysku do „Punkowej Pieśni…” został Franz Dreadhunter, który szczegółowo dopieszczał wszystkie ujęcia, a potem pracował nad montażem całości.

Jakie są Twoje najbliższe plany koncertowe?

Najbliższe plany koncertowe głównie związane są z Pudelsami. Z Hellias był w planie koncert z Kat i Turbo w lutym „Kwadracie”, ale niestety nie doszedł do skutku ze względu na okoliczności prywatne jednego z członków zespołu. Myślę, że na jesień otworzy się kolejna furtka koncertowa, bo planuję na swoje 50-te urodziny wydać solowa płytę!

Jakiej muzyki słuchasz prywatnie?

Muzyki się nie dzieli, jest albo dobra, albo zła! Oczywiście, że mam swoich faworytów, inspiratorów, jest tego cała długa lista. Od Led Zeppelin do Morphine, od AC/DC przez Slayer do Esbjorn Svensson Trio... ale zawsze staram się poszukiwać nowych wrażeń, obszarów nieodkrytych. Lubię poszukiwać, sam robię kilka projektów bardzo różniących się stylistycznie, ale to tylko mnie wzmacnia i nie chcę być kalką, chcę być sobą!

A jakie są Twoje zainteresowania pozamuzyczne? Domyślam się, że podróże i góry. Opowiesz o najciekawszych wyprawach?

Interesuje mnie wiele rzeczy, ale faktycznie góry mnie bardzo pociągają. Mam przed nimi ogromną pokorę i uwielbiam ten stan wyciszenia się  ten wewnętrzny dialog z duchem, to coś do czego nie sposób nie wracać co jakiś czas. Tę pasję uprawiamy razem z żoną, co jest fascynujące, bo wiele na tych szlakach doświadczyliśmy i jest to rodzaj takiej naszej mekki duchowej… jednym słowem mamy takiego samego bzika (śmiech). Jestem fanem Beskidów, Gorców, oczywiście Tatr również, tylko ze względu na dużą ilość ludzi wolę mniej popularne szlaki, tam, gdzie natura jest muzyką.,

Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie, zapraszam na koncerty i na szlaki górskie. We salute you!!!

Komentarze: